No i kolejna Milka na blogu. Niby coraz bardziej mnie od nich odpycha, ale z drugiej strony są smaki z którymi chcę się 'rozprawić' raz na zawsze, albo na przekór własnym, wyidealizowanym wspomnieniom, albo na przekór innym. A Milka Oreo... Wiedziałam, wiedziałam że kiedyś ją opisze, ale od początku założenia bloga nie przyszedł taki dzień, żebym miała na nią ochotę. W końcu, któregoś szarego, jesiennego popołudnia, sięgnęłam do szuflady ze słodyczami i otworzywszy ją zaledwie do połowy pomyślałam: Nie.
Czekolada. Oreo. Milka. Teraz.
...
Zaraz, muszę iść po nią do sklepu.
Oglądając i wybierając zdjęcia nie mogłam się zdecydować, czy czekolada mi się tak właściwie podoba czy nie. Przez jej taflę prześwituje mnóstwo kawałeczków Oreo, przez co wygląda jak ziemia obsypana mrówkami.
Co do zapachu.. O,. wreszcie jakiś konkretniejszy! Milka nie zdołała przyćmić kakaowości ciasteczek i kinderkowości nadzienia. Z racji na jej (Milki) grubość, nie liczyłam, że w smaku będzie inaczej.
Warstwa czekolady jest tłusta, paląco słodka i szybko niknie na języku; Dziwię się, że tak mi kiedyś smakowała (i to sama!), w ostatnim czasie odkrywam coraz więcej jej wad. Czy mnie to cieszy? No nie wiem, z jednej strony powoli zaczynam doceniać 'prawdziwsze' i, bądź co bądź, zdrowsze czekolady, ale mój portfel na pewno tego nie pochwala.
Biały krem jest jeszcze tłustszy i kinderkowy w smaku, choć tu raczej część mleczności zastąpiono tłuszczem właśnie. Albo ja inaczej Kinderki pamiętam :P Oczywiście słodki przez duże S, chociaż nie wiem. czy bardziej niż czekolada.
No i w końcu czas na głównego bohatera: kawałków Oreo, jak mówiłam, jest naprawdę dużo. Są one chrupiące, kruszące (co objawiło się przy próbie wyłuskania ich z czekolady), cierpko-kakaowe i niesłodkie. Mają w sobie delikatny, słony pierwiastek, ale taki naprawdę subtelny, zanotowałam go dopiero jedząc je solo.
Nadają całości ten fajny efekt że gryząc, najpierw czujemy mocną słodycz, ale zaraz po niej kakaowość. Tak sobie myślę, że gdyby płynęła ona też z samej czekolady, to ta tabliczka byłaby bliska ideału.
Bardzo cieszyłam się, że ciastek było tak dużo, bo po 1) były przepyszne a po 2) pomimo rozpuszczaloności Milki (która w warunkach normalnych wynosi 97 w skali 10-cio punktowej), tabliczka była dobra do pochrupania. Żadne tam pitu-pitu, zęby miały zajęcie, czyli tak jak lubię.
Podsumowując: było słodko i to bardzo, ale ani przez chwilę nie pomyślałam, że jest ZA słodko. Ta tabliczka po prostu taka miała być: słodka, potem kakaowa i na końcu tłusto-mleczna. Zadanie swe spełniła, mnie usatysfakcjonowała. Choć i tak wolę Chips Ahoy.
Ocena: 7/10
Cena: 3,49zł
P.S Uwaga spoiler : za parę dni kolejna ciasteczkowa czekolada 3:D
P.S c.d: Popatrzcie co znalazłam w niepozornym sklepiku koło szkoły <3
Edit: Przypomniałam sobie, że ten sklep to jeden z sieci ABC po sąsiedzku - nie wiem, czy wszystkie mają ten sam asortyment, ale zainteresowanych informuję. ;)
Smakowała mi, ale nie tak jak Ahoy :D
OdpowiedzUsuńKurcze, ja też kupiłam dzisiaj zimowe Rittery, ale akurat tej niebieskiej nigdzie nie było..
Cicha woda brzegi rwie haha.. A tak na serio, nigdy nie wiadomo co drzemie w małym spożywczaku, ja też nie raz jak coś zobaczę to oczom nie wierzę. Nieplanowane zakupy - udane :D
Ahoy górą (y)
UsuńA ja własnie na tą niebieską się czaiłam, choć w tym sklepie było tyle różnych że naprawdę miałam zagwozdkę :D W końcu wybrałam cztery dla mnie najciekawsze, ale i tak płaciłam z myślą: "boże święty, żeby tylko nie odrzuciło mi karty" xD
A ja limitek jeszcze nie widziałam nigdzie ;<
OdpowiedzUsuńDziwi mnie zawsze że nie ma ich w większych sklepach.. Ale szukaj, nie poddawaj się, może znajdziesz je w totalnie niepozornym miejscu jak ja :D
UsuńJeeej oddawaj te czekolady *o*
OdpowiedzUsuńTak, Chisp Ahoy! jest moją ulubiona <3
Muahaha ile razy myślałam to samo czytając twojego bloga :D
UsuńZgadzam się, Ahoy to jedna z lepszych Milek :)
Edit: W sumie nie wiem czy nie najlepsza :D
UsuńNAJLEPSZA :D
UsuńMrówki, tylko nie mrówki. Nienawidzę robactwa! A czekolada zdecydowanie mi się nie podoba, zresztą tylko przez to nie otrzymała unicorna. Bo smak na niego jak najbardziej zasługuje.
OdpowiedzUsuńRittery będę miała prosto z Niemiec, już zacieram łapki :3
Aaaaa z Niemiec?! Kurde, a tak chciałam u wszystkich zazdrość wywołać xD
Usuńkocham milke ahoy u mnie też niedługo będzie jej recenzja ^^ Za oreo nie szaleję, i nie rozumiem jego fenomenu, ale kocham wszystko co z jego dodatkiem, ech dziwna jestem ^^
OdpowiedzUsuńSame here. Nie rozumiem jak te Oreo działają xD
UsuńUwielbiam te milkę, jak dla mnie na maksa :)
OdpowiedzUsuńOoo, zazdroszczę ritterek *.* Czemu u mnie takich nie ma nigdzie? Zawsze chciałam tej "olympia" spróbować :)
U mnie Milka maksa nigdy nie dostanie, ale nie przeczę że niezła jest ;>
UsuńNo właśnie te cholerne Ritterki lubią się chować przed nami. :P Mnie też Olympia zawsze ciekawiła, choć wielbiona w blogosferze nie jest, ale opakowanie wygląda obiecująco :D
A nam bardzo smakowała :) Kategoria słodkości wiadomo, że tutaj daje się we znaki ale my i tak jemy zawsze po dwie kosteczki z całej tabliczki :P Wersja batonikowa jest dla nas idealna rozmiarowo :D
OdpowiedzUsuńDwie kostki? Na pewno nie dwa rządki?... O boże, nawet nie chcę tego komentować :D
UsuńTylko 2-3 kostki możemy zjeść aby to się potem na zdrowiu nie odbiło :P
UsuńNo to zostaje mi znaleźć jakiś sklep ABC. *.*
OdpowiedzUsuńDana nie wiem czy wolę Chips&Ahoy czy Oreo, ale tą pierwszą jadłam już wiosną, kiedy dostałam ja z Niemiec. Gdybym miała teraz byłoby jak porównać. ;-;
Chips Ahoy z Niemiec? Oreo może się schować :D
UsuńMiałao być ,,Nadal" zamiast ,,Dana". -,-"
UsuńTat mi przywiózł. :3 Z resztą jeśli będzie Ci się chciało, to recenzję znajdziesz w spisie recenzji. ;) Bodajże zarówno po hasłem ,,Milka Chps&Ahoy!" jak i Słodycze z Niemiec cz.1 (albo druga, nie jestem pewna). Nie spodziewałam się, że tak szybko pojawi się w Polsce. Wolałabym ,,Noisette", które mnie nadzwyczajnie urzekła swoim melodyjnym smakiem i harmonią.