Walić to, czemu jest TAK ZIMNO ja się pytam?! Ledwie zaczęła się kalendarzowa jesień, a ja już wyciągam zimowe kurtki. I nawet jeśli opatulę się nimi jak mumia, to i tak potem strzeli mi do głowy wspaniały pomysł pokroju "hej, może jak pobiegnę na ten autobus to zdążę?". Oczywiście mi się nie udaje i potem idę i charkam jak stary dziad. Tak, światły umysł to podstawa.
~ ~ ~
Tymczasem w Biedronce ku mojej wielkiej radości pojawiły się Princessy na wagę. Mam opory przed kupowaniem ich (i ogólnie batoników) w dużym formacie, za to wizja miniaturek których mogę wziąć po jednej z każdego smaku.. Działa na mnie jak płachta na byka. Wzięłam jednak po dwie sztuki ze wszystkich wariantów: kawowej, karmelowej i śmietankowej. Tej ostatniej opisywać nie będę, bo.. Nie wiem, rozczarowała mnie i nie miałabym za dużo do powiedzenia o niej. Zachęcam za to do zapoznania się z dwoma innymi smakami.
Princessa kawowa
Ledwie rozchyliłam miniaturowe opakowanie i z miejsca poczułam intensywny zapach Princessy. Jest konkretnie kawowy, ale nie naturalno-kawowy, a kawowo-słodyczowy. Takie skoncentrowane Kopiko.
Cieniutka, jasnobrązowa polewa podobnie ma mocny, sztuczno-kawowy aromat. Że sztuczny to niby niedobrze, ale przynajmniej jesteśmy pewni, jaki smak wafla kupiliśmy (co nie zawsze jest takie oczywiste). Zamiast niej spodziewałam się zwykłej, mlecznej czekolady, więc zdziwiło mnie, jak bardzo przesiąknęła kawowym smakiem. Idąc tym tropem próbując nadzienia byłam przygotowana na prawdziwego kopa, a tu.. Konsternacja, jedyne co czuję, to słodycz. Wygrzebawszy opakowanie spomiędzy poduszek, czytam: "Wafelek przekładany kremem o smaku kawowym oblany polewą kakaową". Nie wiem co producenci wyprawiali tworząc ten opis, ale wg. mnie jest kompletnie na odwrót.
Krem jest tłusty i bardzo proszkowaty jednocześnie. Ciężko oddzielić do od wafelka, który notabene nie wnosi za wiele do smaki; jest chrupki i raczej neutralny. Nawet gdy udało mi się rozdzielić oba elementy, nie byłam w stanie stwierdzić, na ile kawowe jest nadzienie - główne skrzypce grała mimo wszystko polewa, a środek jedynie podkręcał słodycz.
Całość zadziwiająco mi smakowała, a przecież nie zaliczam się do fanów kawowych słodyczy (tym bardziej wafli). Sama siebie nie rozumiem, ale mam ochotę wrócić po więcej! I tak pewnie uczynię, jednak przedtem zaproszę was na drugi smak.
Ocena: 8/10
Cena: na wagę, niestety nie pamiętam po ile.
EDIT
Jako że Biedronka znowu wypuściła owe miniaturki, z wielką radością zakupiłam parę kawowych sztuk. No i cóż, o ile utrzymuję opinię o zamianie miejscami nadzienia i polewy, o tyle szału takiego jak za pierwszym razem nie było. Co więcej: środek Princessy wydał mi się okropnie sztuczny i, uściślając, w tej sztuczności niesmaczny. Ocenę drastycznie obniżam, aż strach jakbym odebrała teraz karmel.
Ocena: 5/10
Princessa karmelowa
Zapach Princessy karmelowej to bardzo fajne połączenie deserowej czekolady i toffi. Od razu skojarzył mi się z cukierkami typo Toffino czy Werther's Chocolate Caramels.
Polewa jest całkiem niezła. Odpowiednio (jak na deserówkę) słodko-gorzka, nawet udało mi się poczuć smak kakao (hurra!). Mam wrażenie, że jest mniej tłusta niż w wariancie kawowym, ale nie stwierdzę tego na 100%, bo jest jej jak zwykle za mało (Serio, to taki problem polać tego więcej?).
Narzekam sobie na grubość czekolady, a to nadzienia jest tyle co kot napłakał. Ledwie je widzę, praktycznie stapia się z waflem w jedno. Nie mówię, że ma być neonowo-pomarańczowe czy coś, ale bez przesady. Zeskrobuję je i ze wszystkich sił próbuję poczuć smak, ale nachodzą mnie zaledwie jego sugestie, gdzieś tam, z tyłu głowy (języka?). Dość zaskakujące zresztą, bo zamiast karmelowej (lub po prostu cukrowej) słodyczy poczułam.. słoność. Nie wiem, może zgłupiałam, ale tak właśnie było. Dopiero po zgryzieniu wszystkich warstw naraz (bez polewy) znalazłam coś na podobieństwo karmelu. Nazwałabym to jednak POsmakiem, który zostaje po jedzeniu na języku i wargach. Słabo.
Fakt, że ta Princessa nie umywa się do kawowej koleżanki, zaskoczył mnie nawet bardziej niż trochę. Dobrze, że kupiłam ją w wersji mini, bo z większą gramaturą mogłabym mieć problem. A tak to zjadłam bez żalu i przynajmniej wiem, że karmelowe batony to raczej nie moja bajka.
Ocena: 6/10
Cena: j.w
Życzę wam wszystkim odnalezienia w głębi duszy ciepła, które rozgrzeje was w te październikowe noce i poranki. Ja go jeszcze nie znalazłam, za to mam chodzący termofor w postaci kota - też ujdzie.
Mam nadzieję, że jeszcze te princessy znajdę w biedrze bo z chęcią wypróbuję karmelowej i kawowej :D
OdpowiedzUsuńA ta pogoda - olaboga! U mnie już śnieg był z rana. Zawieje, zimne powietrze. Katastrofa!
U mnie jeszcze parę kartonów było, w razie czego pisz - pocztą wyślę xD
UsuńAle serio śnieg? ŚNIEG? ... Idę umierać ;-;
Ty mi nic kurde nie mów, u mnie dziś była ŚNIEŻYCA i zarąbiste zimno! :/ Nie znoszę zimy! :(
OdpowiedzUsuńA te Princesse kuszą, ale ostatnio mam nie po drodze do Biedry...może jutro skoczę, ale wątpię bo zimno :<
Znam ten ból, normalnie pojechałabym do biedry na rowerze, ale przy takiej pogodzie.. Zwiałoby mnie z niego :P
UsuńŚnieżyca mnie wczoraj zaskoczyła w pracy. Deszcz jest potrzeby, tak długo było sucho - ale z tym śniegiem to przesada ;).
OdpowiedzUsuńNowe warianty smakowe Princessy wydają się być ciekawe, kawa i karmel, hmm... Szkoda, że wiem, że i tak by mi to nie zasmakowało ;). Wafelki w moim rankingu słodyczy są chyba na równi z markizami, gdzieś na saaaamym końcu.
Serio, która już osoba mówi mi o śniegu.. Warszawa ma chyba własny mikroklimat xD
UsuńA wafelki to też u mnie na szarym końcu; Zbyt zapychające, za mało czekoladowe.. Choć tym razem cieszę się, że się skusiłam :)
Trooooszkę mnie uspokoiłaś, ale tylko tylko troszkę, bo mnie też śmietankowa zawiodła. Nie, błąd. Była paskudna, słono-skwaśniała. livingonmyown.pl/2015/04/24/nestle-princessa-czekoladowa-smietankowa/
OdpowiedzUsuńA co do pogody i temperatur, teraz jest najgorszy czas, bo ludzie jeszcze nie grzeją w mieszkaniach, więc jest zimno jak w odbycie alpejskiego psa. W mojej kuchni jest na przykład tak samo, jak na dworze, jeszcze ciągnie od rur, jakby na dachu ktoś czegoś nie podomykał. Co idę tam boso, to od razu mam ochotę umrzeć albo opanować sztukę lewitacji. O wychodzeniu na zewnątrz już nie wspomnę.
Zaraz po zjedzeniu musiałam sprawdzić, czy u ciebie wypadła równie kiepsko.. Na szczęście tak, bo już myślałam: może tylko ja klasyki nie doceniam? :P
UsuńA u mnie najgorsza jest pobudka o 6 'rano', ciemno jak w w.w odbycie i zimno tak, że zamiast się po prostu ubrać wciągam sweter na piżamę.. Nie cierpię jesieni >·<
Fu fu fu ani kawowa ani karmelowa Princessa do nas nie przemawia :P
OdpowiedzUsuńNiby w ten weekend miałyśmy nie jechać do domu tylko się uczyć ale jak są ostatnio takie mrozy to dopiero się zorientowałyśmy, że nie mamy w mieszkaniu zimowych płaszczy, więc koniec końców mamy wycieczkę do domciu :P
Każdy powód dobry żeby domek odwiedzić :D Choć w tym przypadku to mus :PP
UsuńMam je, wpakowałam po jednej, szkoda, że śmietankowa to porażka.. Nie spieszy mi się z próbowaniem, jeszcze trochę poleżą. Zimno i u mnie, nie lubię takiej pogody, co nie znaczy, że nie lubię zimy :DD
OdpowiedzUsuńOj, będziesz się wracać po więcej kawowych :D
UsuńJa tam zimę kocham gdy siedzę w domu i toleruję, gdy jestem na dworze w puchowej kurtce. Ale mrozy w październiku?! Z tym się nie pogodzę..
My od wczoraj z dzieckiem chodzimy w rękawiczkach:) . W piątek mojemu 3latkowi kupiłam pikowana kurtkę przejściówkę i po co? jak powinnam dać mu wczoraj puchową kurtkę ehh . Ja mam tak samo jak ty wafli nie lubię odstępstwo to wafelki kawowe i tu się chyba skuszę jak je spotkam u mnie w Biedronce:)
OdpowiedzUsuńU mnie też rękawiczki poszły w ruch! A właśnie tych przejściowych, jesiennych płaszczyków nie miałam okazji założyć - od razu wyciągnęłam cieplejsze kurtki.. Teraz nie wiem, czy kupować do chodzenia Nike czy raczej wysokie kozaki xD
UsuńA Princessy polecam spróbować, ja przy najbliższej okazji kupie - w razie ew. zachcianki na wafle jak znalazł ;)
ojej też je mam i czekają na degustacje, choć szczerze przeraziłaś mnie trochę z tym trzecim smakiem :D
OdpowiedzUsuńŚnieżyca? Jestem w szoku, naprawdę... U mnie w Toruniu na studiach to zero śniegu i jak usłyszałam w słuchawce od maminki, że sąsiedzi bałwana lepią myślałam, że sobie ze mnie jaja robi :)
Ale zimno jest w ciul >.< Jutro zakładam kozaczki, pierdziele to zimno i wygląd, a niech się patrzą, przynajmniej nóg później nie będę musiała zakładać na kaloryfer xDD
No i prawidłowo, też się opatulam w parę warstw xD
UsuńZjadłabym obie :)
OdpowiedzUsuń