Co prawda szafka nocna nie stanowi najlepszego tła, a światło lampki do najlepszych nie należy, ale robiąc zdjęcia byłam mega zmęczona i nie chciało mi się potem nic poprawiać (zresztą, gdy z czekolady nic nie zostało, nie miałam nawet na to szansy). Zarówno za jakość foto., jak i moje lekko przytępione i mniej krytyczne zmysły - przepraszam.
Kartonik z okienkiem i folia okalająca czekoladę to wypisz wymaluj motyw z Nussbeisera, który mi akurat średnio się podoba, bo nigdy po odpakowaniu czekolady nie umiem jej ładnie zapakować do środka.* Zupełnie jak z wkładaniem kartki w koszulkę, jak to niby zrobić bez pogięcia jej?! Dla mnie niewykonalne, jedyne, co moje palce potrafią, to stukać w klawiaturę.
*jedyne wyjście to zjeść całą na raz buehehehehe
Tabliczka podzielona jest na sześć cienkich pasków: moim skromnym zdaniem lepiej sprawdziłoby się pięć grubszych. Dobrze, że migdały dodają objętości, bo bez nich byłoby zbyt płasko i biednie. Chropowata kratka zdobiąca wierzch kostek sprawia, że pewniej trzyma się je w dłoni. Dzięki temu możemy je wziąć ze sobą na niebezpieczny górski szlak, przebieżkę po pustyni czy nawet spływ kajakowy. Przypadek, czy przemyślany chwyt marketingowy?
Pora na test zapachu: jedno niuchnięcie, drugie niuchnięcie i oto wnioski: będzie smacznie, to na pewno, choć aromat orzechów mógłby być mocniejszy. Już jogurtowa Desella, którą jadłam dzień wcześniej, pachniała bardziej orzechowo. Na szczęście nie ma tego złego i Magnetic pachnie słodko-kakaowo, wręcz łudząco podobnie do Ritter Sport'a.
Smakuje prawie tak samo jak pachnie, choć porównanie do RS byłoby już lekko naciągane. Po pierwsze - jest słodko i to bardzo. Mimo, że na całą tabliczkę przypada mniej cukru, niż standardowo mleczne zawierają, to te 41g aż szczypie w gardło i to od pierwszej kostki. Warto jednak przetrwać tą falę słodyczy, bo później do głosu dochodzi kakao: Puchatkowe, delikatne, idealne dla dzieci i słodyczocholików. W pierwszej chwili zajechało mi czekoladopodobnym wyrobem w stylu figurek św.Mikołaja, jednak z czasem owo skojarzenie odeszło. Było prosto, słodko i smacznie.
A co migdały mają do powiedzenia? A całkiem sporo, bo i spora jest ich ilość: natrafić na kawałek czekolady bez orzecha jest praktycznie niemożliwe. A płacimy za to tylko 4zł! To naprawdę świetna sprawa, zwłaszcza patrząc na w.w, "Luksusową" tabliczkę Wedla, w której migdałów jest tyle, co kot napłakał, a cena nieporównywalnie wyższa. Tutaj nie ma mowy o ściemie, orzechy stanowią ponad 1/4 tabliczki i są po prostu genialne: chrupkie (najbardziej ze wszystkich, które spotkałam dotąd w czekoladach) i najwyraźniej mocno podprażone, bo z niektórych aż poodpadały łupinki. Świeże, migdałowe tak jak migdały powinny być, dla wielbicieli - idealne.
Całość była dobrze zgrana i bardzo smaczna, ale, mimo wszystko - za słodka. Psioczyć specjalnie nie będę, bo za tę cenę lepszego wyboru nie ma (chyba że RS, ale on jeszcze przede mną). Komukolwiek uda się ją spotkać - niech bierze!
Ocena: 8/10 (myślę, że gdyby to były laskowe, dałabym 7, ale kaman, tyle migdałów..)
Cena: 3,99zł