Co do Heidi - nie mam dobrego zdania na temat ich czekolad, jedynie dobrze wspominam mleczną tabliczkę z jabłkami i cynamonem. Nie zaprzeczę jednak, że swego czasu śliniłam się na ich widok w Almie, ponieważ opakowania uważam są bardzo 'apetyczne' i też prezentują niecodzienne kombinacje. Jedną z tych jest dzisiaj opisywana czekolada z orzechami włoskimi, która marzyła mi się bardzo a bardzo. No spójrzcie na ten obrazek...
Chociaż do końca ważności jeszcze daleko, tabliczka jak widać przeżyła swoje. Mam pewne paskudne podejrzenia że przeleżała na bazarowym targowisku całe lato, ale że nijak tego sprawdzić nie mam a i tak na 90% czekoladę zeżrę, nie było co się zastanawiać.
Czekolada pachnie.. *intensywne poszukiwanie skojarzenia* Wstyd (mi) się przyznać, ale włoskim noccino. Nie ma w tym w gruncie rzeczy nic dziwnego, to likier otrzymywany właśnie z orzechów włoskich.
Czekolada jest.. na pierwszym ogniu, co mnie zdziwiło, bardzo słodka. Dość proszkowa..
Jest też solidnie - tak poziomem starych dobrych Ritterów - kakaowa. Nie oczekiwałam dużo po tych 30-stu procentach, ale ilość nie równa się jakości, a tutaj.. nie powiem, żeby była to wysoka półka. Przeciętne ziarno które nie przeszkadza mi w tabliczce za 4-5zł, jednak w takiej za 10 czy więcej już tak. Z racji na doznania, jakie niesie za sobą konsystencja, ciężko tu mówić o jakiejkolwiek mleczności, za to raz po raz przewija się smak wcześniej wspomnianej nalewki, ale jest to naprawdę przelotna nuta.
Orzechy są dość mięsiste, chrupkie, z goryczką na swoim miejscu i dodatkową słodyczą od cukrowej panierki. (okropne porównanie) Nie są idealne, ale ciężko mi ich nie docenić zważając na marną sytuację orzechów włoskich w przemyśle słodyczowym, bo osobiście drugiej czekolady z ich dodatkiem na oczy nie widziałam. No i gdyby nie one, tabliczki na pewno bym nie skończyła. Trafiło się parę dorodnych ćwiartek, co mnie bardzo cieszy, zarówno moje kubki smakowe jak i oczy - no patrzcie na te orzechowe góry na płaskiej tabliczce!
Samą czekoladę oceniłabym nisko, jednak z sympatii do orzechów włoskich naciągnę ją na 7. Trudno odnieść mi się tutaj do ceny, bo nie wiem, za ile mama ją kupiła.
Ocena: 7/10
Cena: -
Kiedy pierwszy raz w liceum postanawiasz zrobić coś dla upiększenia swojej twarzy, pożyczasz od mamy podkład o możliwie najjaśniejszym odcieniu, a tu BUM - oczywiście za ciemny ;-; Do tego nie doceniłam gustów mojej rodzicielki i nie pomyślałam, że będzie zawierał drobinki złota 8) Jakieś tipy jak dobrać odpowiedni odcień do swojej skóry? Brać za jasny czy coś? (.. Ale nietypowe zakończenie xd)