niedziela, 1 maja 2016

Czekolada bez czekolady - wegańskie, prawie-surowe brownie

Chciałam zacząć ten post od słowa 'cześć!', nie wiem dlaczego. Ile minęło, dwa tygodnie? Trochę się wydarzyło przez ten czas, bo:
1) wyzdrowiałam, straciwszy jednocześnie ochotę na czekoladę
2) byłam u lekarza i w opozycji do tego, co mi zalecił, postanowiłam spróbować diety wegańskiej 
3) stanęłam przed problemem zdrowego nabijania kalorii, ponieważ na wizycie okazało się, że z pewnych względów muszę przytyć. Takie tam. 
W puszce mam jeszcze trzy czekolady z dodatkiem mleka, na szczęście mają dość długi termin, więc poczekam aż najdzie mnie ochota i po prostu je zjem. Czy opiszę, zobaczę. Jedną gorzką Cachet mam otwartą - zdjęć pięknych nie będzie, ale opinia powinna się pojawić :) A tymczasem, kombinując jak komponować odżywcze i kaloryczne posiłki, wpadłam na pomysł zrobienia ciasta. Tak, niech ludzie katują teraz swoje ciała z myślą o lecie, ja mam nieco inne plany :D 

Pomysł na słodycz zaczerpnęłam z przepisu Nesji, ale jest on mocno zmodyfikowany, bo nie miałam większości składników :D Mówiąc dokładniej: tych samych owoców, z których w większości brownie się składa. Jest dwuczęściowe, ma spód i masę, przy czym mi kompletnie zabrakło tego pierwszego, a nie chciałam wylewać leistego kremu wprost na folię spożywczą. Z tego względu potrzebowałam szybkiej improwizacji i żeby stworzyć jakąkolwiek bazę, użyłam papki z płatków owsianych zalanych wrzątkiem. Dlatego też ciasto nie jest w pełni surowe ;) Chociaż nie jest w tych płatkowych miejscach zwarte, myślę, że i tak zabieg ten wyszedł na dobre. Gdybym chciała częstować kogoś z niższą tolerancją na słodycz, dam mu właśnie taki kawałek, bo całość jest pioruńsko, pioruńsko słodka :D
Zapraszam!


Składniki na ok. 12 kawałków:
Spód I - 80 g suszonych gruszek + 30 g daktyli + 20 g moreli <-- z tej ilości wyszło mi mniej więcej półtorej szklanki, zużywałam resztki ze słoiczków. Jeśli chcielibyście wykonać takie ciacho, polecam wam wziąć jednak dwie szklanki i mogą to być absolutnie dowolne owoce! Byle może nie same daktyle, bo ze słodyczy tego nie przełkniecie xd
Opcjonalny, awaryjny spód II - 30 g płatków owsianych + odrobina wody :P
Masa - 3/4 szklanki rodzynek + 70 g masła orzechowego (u mnie mix crunchy i gładkiego) + łyżka oleju kokosowego (lub czegoś innego, co sprawi, że po schłodzeniu nasza masa stanie się zwarta) + 3 łyżki kakao + opcjonalnie łyżka kawy.

Uwaga, po przygotowaniu ciasto musi się w lodówce schłodzić! Pamiętajcie o tych paru godzinach.

I jak się za to zabrać?
Najpierw bierzemy rodzynki i zalewamy je w szklance ciepłą wodą, na tyle żeby nawet ich wszystkich nie przykryła. Odstawiamy na bok, bierzemy się za spód: do blendera wrzucacie wybrane owoce i miksujecie na zwartą, klejącą się masę. Mój robot nie dałby rady bez odrobiny wody, ale nie przesadźcie z nią, żeby wszystko potem ładnie zastygło. Teraz wybieramy tackę/foremkę, w której ma studzić się nasze brownie i wyklejamy spód. U mnie miał on może 0.5 cm grubości, to już zależy od tego, ile masy otrzymaliście. Ja, jak mówiłam, część zrobiłam na płatkach owsianych - miałam za dużą foremkę i za dużo nadzienia ;)  Wstawiamy tackę do lodówki i przechodzimy do masy: Na początku roztapiamy nasz olej w mikrofali. Nie mam pojęcia, na co innego można wymienić olej kokosowy, sądzę jednak, że warto go mieć w swojej kuchni. Jeśli nie chcecie kupować nierafinowanego, z racji na dość wysoką cenę, rafinowany można kupić już za 7-8zł. Nie ma co prawda pożądanych wartości odżywczych, ale przynajmniej nie narobi wam szkód przy smażeniu ;) Wracając: teraz do misy blendera przekładamy rodzynki (razem z wodą, w której się moczyły), do tego wlewamy olej, dodajemy masło orzechowe i kakao.. A także, opcjonalnie, łyżkę kawy rozpuszczonej w łyżce wrzątku. Całość miksujemy - tym razem pójdzie łatwiej niż przy spodzie. I słuchajcie, ta masa, TA MASA którą otrzymacie, to absolutnie pyszna i rozpustna cudowność, słodka jak diabli. Czuję ssanie w żołądku, gdy o niej myślę. Powstrzymując się przed wyjedzeniem jej prosto z michy, wylewamy ją na lekko schłodzony spód i całość z powrotem wstawiamy do lodówki. Możecie go jeszcze jakoś przyozdobić - ja użyłam suszonej żurawiny i sezamu. Teraz pozostaje czekać, aż masy się ścisną i przegryzą, ja zostawiłam je na całą noc.



 (Lewo - spód owocowy, prawo - płatki owsiane)

(Miałam plan robić zdjęcia podczas przygotowania, ale zrobił się przy tym taki bałagan..)

Brownie ma ok. 1200 kalorii - od was zależy, na ile części je podzielicie :D W moim przypadku, gdy mniej więcej 2/5 masy przypadło na płatki owsiane (i tą część podzieliłam na cztery kawałki), a większa część na spód owocowy (tutaj zrobiłam osiem mniejszych kawałków), każdy z nich ma około 100 kalorii. Śmiesznie mało, a ile dobra się w nich kryje! Bardzo polecam wam wykonanie takiego ciacha, świetnie pokazuje, że owoce i orzechy także mogą stanowić podwieczorek :D
~ ~ ~

Rozpisałam się potwornie, jeśli ktoś dotarł do końca to szanuję. Nie jestem pewna, co teraz się będzie dziać na blogu, bo nie zamierzam zrobić z niego kulinarnego pamiętnika (może stanie się tak na instagramie xD). U was udzielać się będę tak jak dotychczas :) Zobaczymy, co życie przyniesie, równie dobrze może mi minąć i wrócę tu z kolejną czekoladą ;)

20 komentarzy:

  1. No to tyj tam, a nie pewnie chuderlak jesteś straszny ;) Pycha wygląda, zamawiam kawałek :) I ja ostatnio stosuję się w 90% procentach do diety wegańskiej, ale jednak nadal do twarogu i serów mam ciągi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam że też będę miała takie ciągi, ale wyszło na to że pochłaniałam twaróg głównie dlatego, że mnie sycił. Teraz i bez niego czuję najedzenie, bo jem o wiele więcej :) Wspaniałe uczucie i wolność dla psychiki!
      Trzymam za ciebie kciuki, wysłałabym ci kawałek ciacha na zachętę, ale jest ono jednak dość delikatne :D

      Usuń
  2. Mam nadzieję, że uda Ci się osiągnąć cele i bardzo Ci tego życzę :)
    Brownie wygląda super - czuję, że to moje smaki - podoba mi się skład, zwłaszcza tego z owocowym spodem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję podwójnie, za życzenia i całą Twoją pomoc! :* :)
      Te suszone gruszki same w sobie nie były powalająco dobre, ale z daktylami i tym kremem są super :D

      Usuń
    2. No właśnie te gruszki to mnie ciekawią - jak tylko gdzieś wypatrzę to na pewno kupię :D
      Nie masz mi za co dziękować :)

      Usuń
  3. Cieszymy się, że już zdrówko powróciło :) A domowe ciacho prezentuje się bardzo smacznie i fajnie, że użyłaś suszone gruszki :D Oj poczęstowałybyśmy się kawałkiem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa zamiana, że to ja wstawiam przepis i wy piszcie że zjadłybyście :D Ta gruszka super tutaj pasuje!

      Usuń
  4. Powiem szczerze, że suszone gruszki bym czymś chętnie zastąpiła. Kupiłam raz ten twór i były okropne, twarde i ogólnie niezjadliwe. Ale skoro zdrowe ciacho to oby w zdrowe ciałko poszło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastąp czym tylko chcesz, chociaż wg. mnie smakuję tu dobrze :D Same w sobie mnie nie powaliły, liczyłam na ich intensywniejszy smak. No i masz rację, trochę twarde są ;)

      Usuń
  5. Zdrowiej kochana i dla zdrowia nawet przytyj.Ono jest najwazneijsze,a do takiej sylwetki jak masz jeszcze zdążysz schudnać :)
    A ciasto prezentuje sie fenomenlanie-nie rozpislala ssie,to porostu przepis XD Ale na pewno bylo pyszne! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz już wiem, że w obliczu zdrowia sylwetka nie ma znaczenia. Specjalnie się odchudzać już w życiu nie zamierzam :) A ciacho mega pyszne, zaspokoi największy słodyczowy głód :D

      Usuń
  6. Mój organizm trzyma kciuki za Twój organizm :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Eh, ja też mam nieco inne plany. Pobyt w szpitalu niewiele się zdał w związku z moim zdrowiem. Ale no cóż...
    Cholernie ciężko jest zrezygnować z nabiału, a przynajmniej mnie. Tym bardziej, że nie mogę jeść mięsa (choć niektóre lubię). Jak żyć? ;____;
    Ciastem i tak możesz się podzielić. Przypomniałaś mi, że miałam kiedyś podobne zrobić i podzielić się na blogu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję :/
      Hmm nabiał zrozumiem, chociaż mi nie jest ciężko w ogóle (przynajmniej póki co :P). Mięsa nie, bo nigdy za nim nie szalałam :)
      No to teraz już musisz je zrobić, bo z mojego za wiele nie zostało :D

      Usuń
  8. Widzę, że nie tylko ja myślę ostatnio o rezygnacji z mięsa, Ty nawet z produktów pochodzenia zwierzęcego, powodzenia, bo to nie łatwa decyzja :)
    Trzymam za Ciebie kciuki, a kalorii nabijaj ile się da, nie żałujmy sobie :)
    A co co ciacha, brownie uwielbiam, ale wiesz, takie z jajkami, toną cukru, tłuszczu i czekolady :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, nie ma co się szufladkować do końca życia, jeśli podejdziemy do tego z myślą "nie chcę" a nie "nie mogę" (nie: nie mogę zjeść tego kurczaka, tylko nie chcę go zjeść :)), wtedy taka decyzja jest trwalsza i człowiek nie czuje, że narzuca sobie jakieś ograniczenia. Jeśli dojdę do momentu, gdy niejedzenie nabiału zacznie mnie męczyć, zapewne przestanę. Mam nadzieję, że taki nie nadejdzie ;)
      Trzymam kciuki za twój hipotetyczny wegetarianizm! :D A ciasto tak wykręca ze słodyczy że uwierz, zasmakowałoby ci ;>

      Usuń
  9. Zdrówka:) a ciasto bym zjadła ze smakiem:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciasto wygląda przepysznie - to moje smaki. :D
    Zdrówka dużo!

    OdpowiedzUsuń