niedziela, 8 listopada 2015

Ritter Sport, Milk Whole Hazelnut (65g)

Dzisiejszy wstęp zacznę od prośby do wszystkich z was mieszkających w Warszawie: jeśli ktokolwiek zobaczyłby w jakimkolwiek sklepie czekoladę Ritter Sport Karamell Nuss, bardzo proszę o cynk. Ja nie wiem jak to jest, ale widziałam ją wiele razy w 'swojej' Almie, a jak zdecydowałam się ją kupić, to śladu bo niej nie było. Fatum, złośliwość rzeczy martwych?

Podczas którejś z bezowocnych wypraw po w.w RS'a przez swoje zamyślenie prawie wlazłam w jeden z regałów, który okazał się cały wypełniony przecenami. O ile w nabiale zazwyczaj jest wydzielona taka półeczka, to takiej ilości innych produktów na promocji nie widziałam. Większość to były różnego rodzaju bombonierki i trufle, co niezbyt mnie ciekawiło, ale był także koszyczek z miniaturkami (?) orzechowych Ritter Sportów. Tzn. po plakietkach z cenami dowiedziałam się, że były zarówno białe, gorzkie jak i mleczne, ale ja zastałam tylko te ostatnie. Cena 2zł była na tyle kusząca, że choć ta tabliczka to jedna z ostatnich RS po jakie bym sięgnęła (jeśli w ogóle), to w tym przypadku nie miałam co wybrzydzać. Wzięłam, nie licząc na żaden cud, ale przynajmniej smaczny, prosty podwieczorek.



Rozmiar 65g normalnie wprawił by mnie w zakłopotanie, bo ani to dzielić na dwa, skoro mniejszy od zwykłej tabliczki, a na raz to hola hola, trochę dużo.. Ale otworzyłam ją popołudniem po długim i męczącym dniu, uznając, że dzisiaj wyliczać kalorii nie będę. Też z tyłu głowy miałam myśl, że przynajmniej nie wybieram jakiegoś chemicznego świństwa, a czekoladę z niezłym składem i jakże zdrowym, orzechowym dodatkiem. Kawa w kubek, tyłek na łóżko i wyciągam tabliczkę z opakowania.


Jako pierwsza rzuciła mi się w oczy ilość orzechów, których, w porównaniu do wersji białej, jakby trochę poskąpiono. Nie było ich przesadnie mało, ale fakt faktem, mogłoby być więcej.


Przygotowując się na co najwyżej głośne pyknięcie, przełamałam czekoladę, a ona TRZASK! Zaraz, co? To nie były orzechy, to dźwięk mlecznej, 30-to procentowej. Hmm. Zaintrygowało mnie to i postanowiłam zacząć właśnie od niej.

Czekolada jest, jak na Ritter'a, mało słodka i mocno kakaowa. Tak naprawdę, naprawdę mocno (choć bez cierpkości ofc.), a przy tym w ten sposób mleczna, jakby zrobić na tłustym mleku kakao, takie niesłodzone, a do niego dodać łyżeczkę Puchatka. To był diametralnie inny smak, niż np. z miniatruki Knusperkeks. O wiele bogatszy, lepszy nawet od (także miniaturowej) Edel-vollmilch. Było to dla mnie zagadką do czasu, gdy oglądając opakowanie zauważyłam, że nie ma na nim słowa po polsku, jest jedynie naklejka ze składem. Czyżby trafiła mi się tabliczka nie przeznaczona na nasz rynek, tylko niemiecki i przez to lepsza? Jeśli tak, to z jednej strony była to miła niespodzianka, a z drugiej strony poczułam żal, że nie mamy tej klasy produktów na co dzień.


Przechodząc do orzechów, na których ilość w pierwszym momencie narzekałam, wydaje mi się że były mniej podprażone, mniej chrupiące i mniej.. Orzechowe niż w wariancie 'białym'. Tutaj różnicy aż takiej nie było, dalej były bardzo dobre, ale tak czy siak sam fakt odnotowałam.

Zabierając się za jedzenie Milk Whole Hazelnut, nie miałam oczekiwań właściwie żadnych, nie sądziłam nawet że wrzucę tą czekoladę na bloga. Rzeczywistość tak mnie zaskoczyła, że nie lada zagwozdkę sprawiło mi wystawianie oceny. Była to NAJLEPSZA mleczna czekolada, jaką do tej pory jadłam, więc nad ilością orzechów zbytnio nie płakałam. Mimo to mogłyby być bardziej chrupiące, no i jednak to one miały tu być głównym bohaterem, a trochę ich było mało. Koniec końców ten wariant otrzymuje ode mnie taką samą ocenę jak biały, ponieważ gdyby ktoś miał mnie którymś z nich poczęstować, naprawdę nie wiedziałabym, jaki mam wybrać.
Ocena: 9/10
Cena: 2zł (promocja)

18 komentarzy:

  1. Kiedyś jadłyśmy ale już do niej nie wracamy choć smakowała nam wtedy i to bardzo :) A nie wracamy właśnie ze względu na to, że teraz takie dodatki wydają nam się zbyt pospolite :P Jednak jak ktoś chce liczyć na przyjemny i pyszny wieczór bez zobowiązań to ta tabliczka jest w sam raz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, zbyt prosta mi się wydawała żeby po nią specjalnie sięgać. I wzięłam ją tylko przypadkiem, a tu proszę.. :D

      Usuń
  2. W sklepie jeszcze nie spotkałam się z 65 gramówką, jak dla mnie to akurat :D Mam ją u siebie i powiem szczersze - mocno mnie zachęciłaś xD Tylko te orzechy sieją nić niepokoju xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, dziwna rozmiarówka :O Ciekawe skąd oni ją wytrzasnęli, może z jakiegoś wielopaka?

      Usuń
    2. No ciekawa, na większy głód - idealna, a jak podzielić na pół, to wyjdzie zalecana porcja do spożycia dla normalnych ludzi :D

      Usuń
  3. Mało słodka i kakaowa - tu się zgodzę, ale mleczna? Mi niestety ta czekolada w ogóle nie posmakowała. Jest jak plastik. Tylko orzechy dały radę.

    P.S. Do wszystkich, których dziwi rozmiar - Ritter tak już ma, to żadna czekolada z wielopaka. Większe też ważą 250 g, a nie 290 ani 300. Po prostu :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uch nie typowo mleczna, mleczna w sposób kakaowo-na-mlekowy xD Lepiej tego nie ujmę, chociaż w sumieee i tak cię nie przekonam, nasze opinie o orzechowych Ritterach są zupełnie różne :P

      Usuń
  4. Do wstępu nie pomogę, niestety do Warszawy to ja mam z pół Polski ;D

    Kurczę, taka zachęcająca recenzja *.* Może poszukam jej w najbliższym czasie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze chyba faktycznie nie dasz rady xD
      Poszukaj, w sumie nie wiem czy jest łatwo dostępna bo nigdy nie zwracałam na nią uwagi. Ciekawa jestem jak wypada w porównaniu do 100-gramówki, po moich ostatnich doświadczeniach z Ritterami już niczego nie jestem pewna :P

      Usuń
  5. Niestety nie jestem z Warszawy, ale u mnie w Łodzi są zawsze w Almie ;) Tylko cena 9 zł :/
    Uwielbiam tą czekoladę, ale gorzka jest jeszcze lepsza <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 9zł za 100g?! Raz byłam w Łodzi i pamiętam ją jako bardzo tanią :P

      Usuń
    2. Nieee, 200 gram ;) Ta karmelowa z orzechami u mnie jest tylko w takim rozmiarze.

      Usuń
  6. Do Wa-wy mam niestety daleko, więc nie wiem co i jak i nie pomogę.
    I dlatego tez ja kupuję (prawie) wszystko, co jest jako limitowana edycja czy nowość.
    Czekoladę jadłam ostatnio chyba jakoś zimą tego roku, kiedy tata mi ją z Niemiec przywiózł. :')
    Mogę Ci zaświadczyć, że pokochasz Ritter Sport tak, ze nie będziesz mogła bez nich żyć (jak ja).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo z Niemiec, zazdroszczę <3
      No też mam dobrw przeczucia do mojej znajomości z Ritter Sportem :D

      Usuń
  7. o jestes z Warszawy :D nastepnym razem jak bede w sklepie to zobacze czy jest xd

    OdpowiedzUsuń
  8. pisałam, że jadłam jedynie mini Ritterki serie, i jedną większą, ale jakoś nadal się do nich nie przekonałam :D Muszę trafić na cudo! ^^

    OdpowiedzUsuń