niedziela, 29 listopada 2015

Wawel Barettini, gorzka z nutą pomarańczy

Takie oto ciekawości można znaleźć grzebiąc po domowych kredensach. Wawel Barettini, czekolada zdecydowanie przyciągająca opakowaniem i formą ala Schogetten, jednak nie na tyle, żebym sama ją kupiła. Ale skoro leży i się marnuje, a co gorsza - przeterminowuje, to czemu miałabym nie spróbować?


Uszczuplona o dwa rządki "tabliczka" dała mi niesamowicie dużo frajdy podczas robienie zdjęć. Kostki mają kształt rombów (<3), można je układać w fikuśne kształty, zwierzątka, budowle.. Ja tyle inwencji twórczej oczywiście nie mam, więc ułożyłam coś takiego:

(piękne, prawda?)

Kosteczki są idealnie gładziutkie, nic się od nich nie ukruszyło. Co ciekawe (i dla mnie - naprawdę fajne), po przegryzieniu środek jest równie jednolity. Albo inaczej: sama czekolada jest jednolita, bowiem 'na jaw' wychodzą też pomarańczowe cząstki. Są.. białe (?) i wyglądają jak pleśń. Tym prędzej więc wzięłam kostkę do ust, zanim ta myśl na dobre wbiła mi się do głowy.

Jako, że jest to czekolada gorzka (na tym etapie nie patrzyłam jeszcze w skład), nie oczekiwałam, że będzie się z łatwością topić, więc długo i cierpliwie trzymałam ją na języku. Ale niczym kawałek plastiku, lub, co gorsza - czekoladowy lizak, Barettini absolutnie nie chciała się rozpuszczać.
W ruch poszły siekacze. Co na to czekolada?
Na początku - kwaśnawa, a zaraz potem przyjemnie (!) gorzkawo-kakaowa. Niestety, trwało to przysłowiową chwilę, bo potem smak tracił na mocy, odsłaniając jednocześnie makamenty. Po pierwsze - pomimo ciekawej, gorzkawej nuty, (w moim odczuciu - bardziej kawowej niż kakaowej), obecny obok kwasek nie był bynajmniej charakterystyczny dla wspaniałych ziaren kakaowca. To był ordynarny, kuchenny kwach; na szczęście niezbyt mocny, więc nie zdołał mnie obrzydzić. Poza tym, ta kawowość, (choć przyjemna) była mimo wszystko dość banalna. Ten smak był płaski, inaczej tego określić nie umiem.


I tak może sama czekolada byłaby całkiem całkiem, ale skryte w jej środku drobinki zupełnie mnie nie przekonały. Obiecano w nich pomarańczę, ja po wymuskaniu i rozgryzieniu paru poczułam tylko wcześniej wspomnianą kwaśność. Przy bezpośrednim kontakcie była ona także trochę cukierkowa, jak Zozole czy coś w tym stylu. A że tych okruszków było dość dużo, po zgryzieniu ostatniego kawałka w ustach został mi kwasek. Bliżej nieokreślony i chemiczny.

Porównując tą czekoladę do np. polewy z Mocno orzechowego wypada ona, mimo wszystko, o wiele smaczniej. Jest jednak dość nudna, a do tego ma za mało kakao, żeby nazywać się gorzką (49%). Taka do zjedzenia i zapomnienia.
Ocena: 6/10
Cena: who knows



19 komentarzy:

  1. No wiesz,że ja nawet nie wiedziałam o istnieniu tej czekolady a to pospolita marka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio? :o Ja widuję ją wszędzie, jeszcze w smakach straciatella i z herbatnikami.

      Usuń
  2. Ja również nie wiedziałam o jej istnieniu, ale nawet gdybym znalazła ją otwartą w domu - nie spróbowałabym :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj czuję mocną awersję do Wawela.. Silniejszą niż moja :0 xD

      Usuń
    2. Wawel jak wawel, da się przeżyć i ostatnio jadłam nawet niezłą czekoladę tej firmy, więc to nie to. Bardziej chodzi mi o połączenie ciemna czekolada - pomarańcza :D

      Usuń
  3. Fuuuj, czekolada i pomarańcza? Dla mnie odpada :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też za nim nie przepadam, chociaż taki Lindt potrafi mnie zadowolić, Wawel niekoniecznie ;D

      Usuń
  4. Nawet nie wiedziałyśmy, że Wawel ma takie czekolady :P
    Zresztą Wawel omijamy szerokim łukiem a jak jeszcze do tego jest pomarańcza to już w ogóle nie tykamy :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To moją uwagę przyciągały od daawna.
      Ale tylko uwagę, pieniędzy nie dostaną xD

      Usuń
  5. Dlatego lepiej sobie samemy zakandycować skórkę pomarańczy i oblać ją domową gorzką czekolada, albo zrobić pralinki z kandyzowaną pomarańczą. zresztą, czemu ja tego jeszcze nie zrobiłam?! Pralinek w sensie! bo skórki pomarańczowe to w tym roku już zjadłam chyba z kg :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brr skórka pomarańczowa kojarzy mi się głównie z sernikiem, a tam nie akceptuję żadnych bakalii..
      Twoje propozycje brzmią o niebo lepiej :D

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Połączenie smakowe idealne, ale projekt czekolady (kostki) i firma (za wawelskie gorzkie już podziękuję) odpadają. Widziałam je dawno temu, wrzucałam nawet na Insta jako nowość, ale dziwnym trafem nikt się nie rzucił z pytaniami, gdzie kupić :D Chyba ludzie wyczuwają, że warto zachować dystans. Ja zachowam na pewno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też absolutnie nie zamierzam kupić, choć nie powiem.. Chciałabym znaleźć w kuchennym kredensie wersję Stracciatella.. :D

      Usuń
  8. Milion razy NIE. Za markę, za skład, za wykonanie... ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. nie, nie nie, nie znoszę goryczki skóry pomarańczy w produktach. To okropieństwo ile produktów przez to psują, bo przecież pomarańcz to taki sympatyczny dodatek :)

    Co do poprzedniego postu, naprawdę współczuję Ci kolegów w Klasie, ale dzięki temu ty na ich tle błyszczysz :) A i chciałabym urodzić się w grudniu, jeden z moich ulubionych miesiący :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Tu tej zwyczajowej goryczki nie ma, choć czy kwach lepszy to ja nie wiem xD
    Błyszczę ale nie czuję żadnego wyzwania, a każdy z nas ma w sobie cząstkę masochisty;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojoj... czyżbyś odkryła swoją mroczną naturę xD

      Usuń