Druga z trzech czekolad, które ukazały się w sklepach w czasie około-świątecznym; kolejna po Weichnachts której nie zamierzałam kupować. Do tamtej skusiła mnie promocja, a tu? Cóż, jej historia była inna, po prostu dwa tygodnie temu zachorowałam i nabrałam równie chorobliwej ochoty na zalepiającą czekoladą z nadzieniem. W moim przypadku to totalne szaleństwo, ale cóż było robić, nie wybrałam go sama. I tak po raz pierwszy od hen długiego czasu kupiłam Lindt'a bez żadnej promocji. 12 zł, warto było?
Oko przyzwyczajone do wyglądu serii Creation mierzących' 150g było lekko zaskoczone małymi, ślicznymi kostkami, jakie kryło wątłe sreberko. Podział nietypowy dla stu-gramówek, bo na 12 kostek.
Czekoladę przełamałam z pewnym trudem, co dobrze zwiastowało dla Lindt'owskiej czekolady.
Równie dobrze zwiastował zapach, już przy otwieraniu wyczułam jej słodycz, mleczność i kakao. Po podzieleniu dołączył do nich także aromat kawy w czystej postaci. Nie było to cappucino, nie latte, a po prostu kawa - średnio intensywna.
Czekolada nie odchodzi od nadzienia. Jest gęsta, mleczna, słodziutka.. Mniej kakaowa niż pamiętam z Weichnachts, za to trochę przesiąknięta aromatem kawowym, tu: typowo-słodyczowym (ale pozytywnym) Jest bardzo zalepiająca, rozpuszcza się długo i bogato.
Nadzienie jest w formie stałej, w sumie ciężko powiedzieć, czy to czekolada od niego nie odchodzi, czy ono od czekolady. Różni je to, że jest tłustsze i łatwiej się rozpuszcza, ale hen daleko mu do Lindt'orów. Jego smak określiłabym jako słabsze odwzorowanie zapachu: bazą jest kakao, a chwilami do głosu dochodzi kawa, tak jakby przemieloną na pył ktoś dodał do masy i rozpuścił. Nie jest to stricite-kawowe nadzienie, a mimo to myślę, że dobrze odwzorowuje obiecany smak. Mocca - czekoladowa kawa; taka w istocie jest. Racząc się budżetowymi wersjami tego napoju, czy to w barach czy amatorsko w domu, zawsze po dodaniu czekolady/kakao/syropu smak kawy gdzieś zanikał, pozostawała ona jednak w tle. Tak jest też tutaj.
Nie zawiodłam się ilością kawy, jednak dla mnie całość była za słodka i brakowało jej pazura. Zapewne oceniłabym ją niżej, ale trochę naciągnę za to, że przy drugim podejściu zjadłam ją w 3/4.
Ocena: 8--/10
Dziwna czekoladka. Uwiebiam Lindta, ale oni maja raz udane czekolady, raz beznadziejne. A ta pewnie zalicza sie do nielicznej miedzy nimi XD
OdpowiedzUsuńW sumie się zgodzę, niby nie ma większych wad, ale na kolana nie powala. Raczej niewarta 12 zł, ale cóż :D
UsuńWygląda bardzo smacznie - widać w niej gęstość i mleczność :)
OdpowiedzUsuńOsobiście za czekoaladami kawowymi nie przepadam, ale tą chętnie bym spróbowała, tym bardziej, że smak kawy nie jest zbyt intensywny :D
Też nie szaleję za nimi, ale ta jest w porządku - ocenę podnosi też mleczna otoczka :) Jeśli chciałabyś się przekonać, to baaardzo ci polecam Bellarom lub Dolfina, te są pyszne nawet nie "jak na kawowe" :D
UsuńZastanawiałam się nad nią, ostatecznie zrezygnowałam, ale Ty mi nie pomogłaś, nie jestem przekonana do zakupu, ale też nie jestem przekonana, czy dobrze zrobiłam nie kupując jej, mogłaby mi posmakować :D
OdpowiedzUsuńO matko xD Ić i ją kup! Jeśli nie dla siebie to dla mnie, chciałabym przeczytać opinię porównawczą :D
UsuńCo za przypadek - jadłem dziś kawowego Zottera (Labooko). Za kawą nie przepadam, ale był świetny i mi smakował. Chyba bym się nie zamienił na Lindta :)
OdpowiedzUsuńJa za to chętnie zamieniłabym się na Zottera..:>
UsuńTeż wybrałabym Zottera :D.
UsuńCóż, kawa to nie są smaki, które wielbię i sama bym sobie tej tabliczki nie kupiła, ale gdyby ktoś częstował, albo chciał mi sprawić prezent...czemu nie? :D
OdpowiedzUsuńCo do matmy, to mam pytanko, ogarniasz funkcje?
Akurat w tym roku jeszcze funkcji nie miałam, szczerze musiałabym je sobie przypomnieć.. Zerknę w zeszyt w tym tygodniu i się bardziej określę :)
UsuńSzczerze mówiąc, to ja Lindt chyba tylko na promocji kupuję. Może nawet nie chyba, ale na pewno.
OdpowiedzUsuńRozumiem, że ma 100g? Wczoraj też pisałam o (czymś) kawowym. Skoro za słodka, to nie wiem czy bym wzięła, ale dobrze chociaż, ze nie mdła.
PS. Dodałam Cię do kręgów, bo zauważyłam brak ...Nie wiesz może co zrobić, żeby widać było mój avatar, kiedy zaczynam kogoś obserwować na blogu? Bo mnie to denerwuje, kiedy setki razy dodaję zdjęcie w odpowiednim formacie, ale nic z tego.
Tak, 100 pięknych gram w mało pięknej cenie xd
UsuńSzczerze nie wiem, jestem trochę dupa w tych sprawach, ja go ustawiłam tylko raz :P
Kupiła bym ją w ciemno bo kawę kocham:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że są lepsze wybory, ale ten też nie jest zły ^^
UsuńTa tabliczka kompletnie nas nie ciekawi i nawet pewnie byśmy nie zwróciły na nią uwagi w sklepie. No chyba że byłaby jakaś mega promocja ale i tak pewnie byśmy się nie skusiły.
OdpowiedzUsuńTeż powinnam tak myśleć, choroba przyćmiła mi umysł xD
UsuńHm w sumie tytul posta baaaardzo mnie zaintrygował. Środek jego natomiast już mniej. Zdjęcia w ogóle mnie uwiodły - sprawiły że stałam się maksymalnie głodna :)
OdpowiedzUsuńCzekolada wyjątkowo dała się sfotografować, no i sama w sobie jest po prostu śliczna ^.^
UsuńCzyżby kolejny Lindt, którym przyjdzie mi się zawieść? Dostałam go wraz z tabliczką, która na blogu pojawi się na początku przyszłego miesiąca. Też była dobra, ale na jeden raz - bez pazura, bez szaleństwa, bez niczego.
OdpowiedzUsuńTu trochę podobnie, ale kto wie, może pod jakimś względem (jakim? xD) będzie dla ciebie idealna :D
Usuń