niedziela, 19 czerwca 2016

Wedel, gorzka Creme Brulee

Ciekawość to pierwszy stopień do.. Nie, to głupie przysłowie, gdyby ludzie nie byli ciekawi, nic by w życiu nie wymyślili i zapewne etapem rozwoju bylibyśmy w epoce kamienia łupanego.
Gdyby kózka nie skała, to by nóżki nic w życiu nie osiągnęła! (dzięki Krzysztof Gonciarz)
Nie mam więcej pomysłów, chciałam jakkolwiek się usprawiedliwić, czemu taka tabliczka tutaj (bo to przecież blog na poziomie yhym), ale w sumie.. przecież nie muszę. Jem co chcę, opisuję co chcę. Pokazuję prawdę, do której ciężko mi się czasem przyznać samej przed sobą (no Zosia, taki syf?) i przed moją przyjaciółką (bo wiem że mnie zjedzie xD). Ale przed Wami mogę. Także dzisiaj Wedel Creme Brulee.


Na początek powiem, że ta przeterminowana (! bodajże tydzień) tabliczka jest najlepiej wyglądającym Wedlem z jakim miałam do czynienia. Została zakupiona przez moją babcię w osiedlowym sklepie i dobrą chwilę leżała otwarta, więc naprawdę obawiałam się, co ujrzę w środku. A tu zero białego nalotu, nic się paskudnie nie rozwarstwiło. Kompletnie tego nie rozumiem, ale założyłam, że to dobry znak.
(w kwestii smaku i konsystencji, nie wątpliwej jakości :P)


Czekolada pachnie deserówkowo-kakaowo, a także trochę alkoholowo.
Powłoczka rozpuszcza się szybko, jest dość tłusta. Odrobinę proszkowa, ale tą cechę zostawiam dla nadzienia. Jej smak idealnie opisuje resztka nierozpuszczonego w mleku gorzkiego kakao (oczywiście z łyżeczką cukru) pozostała na dnie kubka. Słowem: nie jest źle, choć nie jest to typowy Wedlowy posmaczek, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie, nie pamiętam go zbyt dobrze. Na pewno tłuściejsza niż gołe wersje tabliczkowe. Przy tych dwóch kostkach które zjadłam wyczułam także dziwną spirytusową nutę, która na dłuższą metę zapewne zaczęłaby mi przeszkadzać.



Nadzienie dzieli się na dwie części: jedna kolorem przypomina krówkę i częściowo krówką smakuje. Znaczy na pierwszym miejscu jest to cukier z utartym żółtkiem, potem zaś posmak sproszkowanego cukierka. Biała część jest najbardziej proszkowym 'kremem' jaki spotkałam w czekoladzie; poza tym słodka i nijaka, ciężko powiedzieć coś więcej.
Mały niuans: momentami znikąd pojawiała się nutka soli, trochę niedowierzałam ale sprawdziłam skład i faktycznie tam jest. Plusik.



Naprawdę nie mam co więcej dodać.. oprócz tego, że całość w zaskakująco dobrym stanie jak na Wedla była prostym, ordynarnym słodyczem, w którym połączenie cukrowe nadzienie - 'gorzka' powłoka wyjątkowo grało. Trochę jestem w szoku, bo myślałam, że będzie niezjadliwa. A na mój pusty żołądek niemogący się doczekać czegokolwiek, była w porządku. Spuśćmy zasłonę milczenia na skład, bo to jest jakiś okrutny żart; Zamiast tego zapiszmy tą czekoladę jako częściowo w miarę pozy.. khy, pozytywne zaskoczenie, o którym zapomnę zapewne jutro.
Ocena: 7.5--/10 (te minusy za skład)
Cena: -

23 komentarze:

  1. Brak wykwitów mógł po prostu oznaczać, że tabliczka była przechowawyna w odpowiedniej temperaturze. Poza tym, wykwity są najczęściej z tłuszczu kakaowego, którego tu jest zapewne bardzo mało, jest natomiast sporo chemicznych emulgatorów, glicerol i substancje żelujace, które być może blokują ten proces. To tylko przypuszczenia, na chemii spozywczej aż tak bardzo się nie znam, ale po to się tę chemię daję, żeby wyrób także ładnie wygladał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak przypuszczałam więc nawet zaznaczyłam, że liczyłam tylko na lepszy smak i konsystencję :D ;) Każda czekolada traci gdy jest podstarzała, szczególnie po Zotterze to wiem :/

      Usuń
  2. Tak zakonserwowana czekolada pewnie jeszcze rok by poleżała :D
    Próbowałam ją chyba kiedyś, ale kompletnie nie pamiętam tego zdarzenia ani smaku, więc może się mylę, jednak wydaje mi się, że to nie mój smak...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkich nas by przeżyła xD
      Pewnie nie Twój, bo to jednak ordynarna słodycz ;) No i nie wyróżnia się zbytnio niczym szczególny, także łatwo ją zapomnieć.

      Usuń
  3. Jadłyśmy kiedyś jej mleczny odpowiednik i takie na nas wywarła wrażenie, że aż jej smaku nie pamiętamy :P Same sobie tej tabliczki na pewno nie kupimy ale jak gdzieś ktoś nas poczęstuje to z ciekawości spróbujemy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To spisała się xD Ale ale, warto wiedzieć że w razie co nie będzie trzeba pluć w chusteczkę :)

      Usuń
  4. Ja ją oceniłam bodajże na 2/10 :D Okropności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam że Twoja była z nalotami, więc wyobrażam sobie, jak musiała zachowywać się w buzi xd Ale ciekawe zdarzenie, że Ty 2/10 a ja ho ho, 7.5 :D

      Usuń
  5. Jadłam ją i z tego co pamiętam nie było najgorzej, ale wiesz.. widzę ją jak przez mgłę dlatego moje zeznania mogą mijać się z prawdą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz kuamać, a co jeśli tak naprawdę jest bardzo pyszna? :>

      Usuń
  6. Jadlam ją kiedys,ale bez szalu,nie mam checi powrocienia do niej XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta czekolada zamiast Creme Brulee powinna lepiej się nazywać 'Bez szału' xD

      Usuń
  7. Całkiem smaczna czekolada,ale wolą tą pierwszą wersje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mleczną? Myślałam, że z gorzką nie będzie grać, a czuję, że klasyczna mniej by mi smakowała :)

      Usuń
  8. Czytałam ze spokojem, bo nie zjechałaś. Moja była mleczna, poza tym nie mam uprzedzeń do Wedla, więc oczywiście odebrałam ją lepiej (ma drugie miejsce po Gorzkiej Kokosowej ;)). Co do wstępu, mam jeszcze lepsze powiedzenie z czasów gimbazy: gdyby kózka, kwiecień-plecień, to by ślimak, chuj ci w dupę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że zjadę :D Temu źle się nastawiłam. Gdyby nie świadomość składu pewnie dałabym więcej, przyjemna czekolada :) I lepsza od Lindta!
      Twórcze fchu..:D

      Usuń
  9. Pamiętam jak pozytywnie oceniłam mleczną wersję. Następnie pamiętam jak wielkim złem była wersja Brownie.Moja pamięć podsuwa mi również wspomnienie smaku gorzkiej Wedla, więc tego, tej serii ja podziękuje. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, kostki Brownie i Tiramisu także próbowałam i one są okroopne xd
      Trochę zdziw że ta wychodzi dla najlepszą, przynajmniej dla mnie :)

      Usuń
  10. Jadłam tiramisu i tak się okropnie zniechęciłam, że nic nie jest w stanie namówić mnie do powtórki - nawet jeżeli creme brulee lubię. Chociaż to akurat słaby argument, bo nic co jest o smaku tego deseru praktycznie nie smakuje jak on. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też próbowałam T. i mogę Cię zapewnić, że to jak niebo a ziemia :D Prawda z tym co piszesz 'o smaku' crene brulee, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo 'prawdziwego' restauracyjnego deseru nigdy nie jadłam.. Ale pyszną sklepową wersję tak :D

      Usuń
  11. Twój blog, piszesz co chcesz. Proste.
    Myślałam, ze ona taka krótka jest, zdziwiłam się. No i śmiesznym wydaje mi się być fakt o tym minionym terminie, skoro spotkałam tabliczki z nieprzekroczoną datą ważności z nalotem. Cóz, temperatura tez swoje robi.
    Batony z tych czekolad są okropne, ale 100 g wersje całkiem zjadliwe, a nawet smaczne. Samą mnie to zdziwiło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby to oczywiste, ale z czasem rośnie w człowieku taka presja że ma być coraz lepiej i lepiej.. Ciężko się przyznać przed do takich prymitywnych wyborów xd
      Dokładnie, praktycznie każda 'dobra' tabliczka którą jadłam była biała. W tej za dużo chemi xD
      Właśnie, strasznie dawno tych batonów nie widziałam. Porównałabym do małej mlecznej wersji CB :P

      Usuń
    2. CB? A chodzi o czekoladę. xD Wybacz, ścinka, bo zmęczona i niewyspana jestem.

      Usuń