*Dostałam również trzy mega (przynajmniej z wyglądu ;)) czekolady z dodatkiem kwiatów prosto z ogrodów Kew Gardens. Coś czuję, że one będą świetne :)
Otwierając 200-stu gramowe opakowanie właściwie nie miałam pojęcia, z czym mam do czynienia. Patrząc na grafikę dywanu z czekolady i różowego.. okrycia, stawiałam na galaretkę albo nadzienie owocowe. Po paru kostkach postanowiłam wygooglować, czym właściwie jest owo turkish filling iii... Zamarłam, oczy wyskoczyły mi z orbit, usta rozdziawiłam jak ryba. Chwilę potem zaczęłam tańczyć, śpiewać, robić fikołki i salta. Turkish delight, inaczej zwane lokum albo rachatłukum, to turecki przysmak z wody, cukru, skrobi i aromatów/innych dodatków, którym zajadał sięjak prosię Edmund na saniach Białej Czarownicy w pierwszej z części Opowieści z Narni. Ekranizacja książki była jednym z moich filmów dzieciństwa, a czerwone galaretki (właściwie zastygnięte kisiele) obtoczone w cukrze pudrze niezmiennie przykuwały mój wzrok i wprawiały w ruch me dziecięce ślinianki. A że bądź co bądź, oglądałam Narnię x razy, zawsze MARZYŁAM żeby ich spróbować, a tu proszę, totalnie niespodziewanie otrzymałam taką szansę! Kooocham Cię mamo! <3
Tabliczkę dzieliłam z bratem, toteż na zdjęciu widnieje jej większa połowa: całość liczy siedem rządków po cztery prawiekwadratowe kostki z wydrążonym 'Cadbury'. Czekolada pachnie kusząco, bowiem ulepkowo-czekoladowo. Dla jasności: bo tej tabliczce nie spodziewałam się absolutnie żadnych egzotycznych doznań, ba, nie spodziewałam się nawet smaku kakao. Liczyłam na mleczność, mega słodycz i spełnienie dziecięcych marzeń.
Czekolada rozpuszcza się gdość szybko, ale dość gęsto. W smaku przypomina słodkie, czekoladowe mleko z dodatkiem kremówki. Jest naprawdę gęste i przepyszne, przywodzi mi na myśl Dan Mleko (piłam je ze trzy lata temu, ale wiecie, wyidealizowane wspomnienia). To zdecydowanie ta lepsza partia Cadbury, z czego bardzo się cieszyłam, bo wiem, że mogło być o wiele gorzej.
Nadzienie zajmuje na oko 1/3 kostki, ma kolor dojrzałej truskawki. Pachnie lekko galaretkowo. Jego konsystencja z pewnością jest mi znana, ale żeby ją z czymś skojarzyć, musiałam zajrzeć w odmęty pamięci. Chyba najbardziej pasują mi tutaj te kultowe galaretki.
W smaku to aromatyzowana.. truskawka? Przypomina mi jakieś słodycze z dzieciństwa.. Chyba ponownie odwołam się do Cytrynek, to smak sztuczny, trochę mdły, ale przywołujący wspomnienia i cóż, ciężko go zjechać nawet mając świadomość, jak totalnie nie pasuje do obecnych upodobań. (i obecnej świadomości, czego się oczekuje od słodyczy).
Pozostaje pytanie: czy to razem gra? Mleczna do potęgi n-tej, słodka czekolada ze słodkawym, trochę mdłym nadzieniem? Powiem tak: na pewno jest to połączenie ciekawe i niecodzienne i mówię to serio, a nie żeby na siłę znaleźć pozytywy. Sztucznawość rachatłukum zanika przy dwóch warstwach Cadbury, robi się ono delikatne i do całości wprowadza ten swój smaczek, który naprawdę - wbrew moim przewidywaniom - mi pasował. Nie jest to połączenie-pewniak, pewnie wiele osób się ze mną nie zgodzi, ale te dwa wieczory które spędziłam z tą czekoladą były przyjemne. Ponownie: cieszę się, że trafiła do niej lepsza partia Cadbury, to pozwoliło mi się nią cieszyć i na chwilę poczuć się, jakbym znów miała osiem lat.
Ocena: 7.5 + serduszko/10
Cena: -
Wybaczcie za nieregularność wpisów, ale wakacje i te sprawy :) Jednak nigdzie nie pisze mi się tak dobrze recenzji jak u siebie w domu!
Otwierając 200-stu gramowe opakowanie właściwie nie miałam pojęcia, z czym mam do czynienia. Patrząc na grafikę dywanu z czekolady i różowego.. okrycia, stawiałam na galaretkę albo nadzienie owocowe. Po paru kostkach postanowiłam wygooglować, czym właściwie jest owo turkish filling iii... Zamarłam, oczy wyskoczyły mi z orbit, usta rozdziawiłam jak ryba. Chwilę potem zaczęłam tańczyć, śpiewać, robić fikołki i salta. Turkish delight, inaczej zwane lokum albo rachatłukum, to turecki przysmak z wody, cukru, skrobi i aromatów/innych dodatków, którym zajadał się
Tabliczkę dzieliłam z bratem, toteż na zdjęciu widnieje jej większa połowa: całość liczy siedem rządków po cztery prawiekwadratowe kostki z wydrążonym 'Cadbury'. Czekolada pachnie kusząco, bowiem ulepkowo-czekoladowo. Dla jasności: bo tej tabliczce nie spodziewałam się absolutnie żadnych egzotycznych doznań, ba, nie spodziewałam się nawet smaku kakao. Liczyłam na mleczność, mega słodycz i spełnienie dziecięcych marzeń.
Czekolada rozpuszcza się gdość szybko, ale dość gęsto. W smaku przypomina słodkie, czekoladowe mleko z dodatkiem kremówki. Jest naprawdę gęste i przepyszne, przywodzi mi na myśl Dan Mleko (piłam je ze trzy lata temu, ale wiecie, wyidealizowane wspomnienia). To zdecydowanie ta lepsza partia Cadbury, z czego bardzo się cieszyłam, bo wiem, że mogło być o wiele gorzej.
Nadzienie zajmuje na oko 1/3 kostki, ma kolor dojrzałej truskawki. Pachnie lekko galaretkowo. Jego konsystencja z pewnością jest mi znana, ale żeby ją z czymś skojarzyć, musiałam zajrzeć w odmęty pamięci. Chyba najbardziej pasują mi tutaj te kultowe galaretki.
W smaku to aromatyzowana.. truskawka? Przypomina mi jakieś słodycze z dzieciństwa.. Chyba ponownie odwołam się do Cytrynek, to smak sztuczny, trochę mdły, ale przywołujący wspomnienia i cóż, ciężko go zjechać nawet mając świadomość, jak totalnie nie pasuje do obecnych upodobań. (i obecnej świadomości, czego się oczekuje od słodyczy).
Pozostaje pytanie: czy to razem gra? Mleczna do potęgi n-tej, słodka czekolada ze słodkawym, trochę mdłym nadzieniem? Powiem tak: na pewno jest to połączenie ciekawe i niecodzienne i mówię to serio, a nie żeby na siłę znaleźć pozytywy. Sztucznawość rachatłukum zanika przy dwóch warstwach Cadbury, robi się ono delikatne i do całości wprowadza ten swój smaczek, który naprawdę - wbrew moim przewidywaniom - mi pasował. Nie jest to połączenie-pewniak, pewnie wiele osób się ze mną nie zgodzi, ale te dwa wieczory które spędziłam z tą czekoladą były przyjemne. Ponownie: cieszę się, że trafiła do niej lepsza partia Cadbury, to pozwoliło mi się nią cieszyć i na chwilę poczuć się, jakbym znów miała osiem lat.
Ocena: 7.5 + serduszko/10
Cena: -
Wybaczcie za nieregularność wpisów, ale wakacje i te sprawy :) Jednak nigdzie nie pisze mi się tak dobrze recenzji jak u siebie w domu!
Jak ja nie znoszę takich galaretek w czekoladach. :D Ale z drugiej strony zawsze płynne nadzienie lepsze niż twarde cząstki orzechów. :D Hmm czy by mi smakowała? Pewnie tak, bo nie jestem co do takich nadzień mocno wymagająca. Jednak pewnie z zachwytu bym nie skakała. Ot dobra czekolada - jesz i zapominasz. :D
OdpowiedzUsuńTwarde cząstki orzechów.. A ić, ja nie mogę z Twoimi upodobaniami xD
UsuńA ja właśnie uwielbiam czekolady z galaretkami i smutam, że jest ich tak mało na rynku... Zdecydowanie bym chciała tę spróbować :)
Usuń"Bynajmniej" już w pierwszym zdaniu recenzji, na dodatek użyte poprawnie? Miód na moje serce <3 Czekolada zacna, grunt że nie maliny :D Pewnie wolałabym którąś z linii Marvelous Creations, aaale taką też bym nie pogardziła, w końcu zagraniczna.
OdpowiedzUsuń<3
UsuńEee ta seria ma za dzikie kostki jak dla mnie :P Chociaż projekty opakowań prześliczne :3
Czekolada nie dla mnie - smaku galaretek nie lubię i do czekolady mi on nie smakuje. Jednak czekolady Cadbury bardzo lubię, najbardziej zwykłą mleczną :)
OdpowiedzUsuńSerio? Nie sądziłam, że przepadasz za takimi czekoladami. Wow :D
UsuńOgólnie wolę ciemne, ale mlecznymi nie pogardzę ;) Czekolady Cadbury kupowałam często za granicą - pamiętam, że w Dublinie był ogromy wybór. A ostatnio w Tesco były takie wielkie tabliczki, chyba 800g w sprzedaży.
UsuńNie lubię galaretek a tych w czekoladzie to w szczególnosci - czekolada nie dla mnie :P
OdpowiedzUsuńNo raczej nie :D
UsuńZ tabliczkami Cadbury nigdy nie miałyśmy do czynienia i wersja z nadzieniem z galaretek w ogóle do nas nie przemawia :P Także smakuj na zdrowie my na pewno Ci jej nie podkradniemy :D
OdpowiedzUsuńTo dzięki :D Jeśli już traficie na Cadbury, to życzę wam żeby to była Medley :>
UsuńCadburry ma przepyszną czekoladę!A tej chciałabym spróbować,chociaż nie wiem,czy by mi posmakowała XD Ale na początku też nie wiedziałam o co chodzi,teraz już czaję te galaretki
OdpowiedzUsuńJa się seryjnie tak bałam, że to płynne nadzienie truskawkowe xD
UsuńJak ja nie znoszę tej galaretki! Moja ciotka zawsze tego cholerstwa zwozi z wakacji i nie ma tego kto jeść, bo jest niejadalne (a przynajmniej u mnie w domu) :P Ta czekolada nie kusi, ale przynajmniej cieszy mnie to, że nie ma w niej wosku pszczelego i barwnika z robaczków ;)
OdpowiedzUsuńBiedne galaretki, tyle hejtu zbierają xD
UsuńSerio, w dzisiejszych czasach jeszcze je wam przywozi? Ja rozumiem Magnackie Mleczko z Biedronki, czekoladki z marcepanem czy nadzieniem truskawkowym, czy nawet wedlowskie Delicje.. Ale te galaretki to już hardcore :D
Od razu jak zobaczyłam tytuł pomyślałam o tych galaretkach :D Nie powiem, że je kochałam, ale ze 2 kawałki mogłam spokojnie wpylać potem robiło się za słodko. I przez to właśnie ta czekolada mnie nie kusi, jestem pewna na 100%, że byłaby dla mnie za słodka.
OdpowiedzUsuńJeśli byłaby za słodka, to tylko przez czekoladę, to rachatłukum czy jak to zwał jest od niej wiele mniej słodkie :)
UsuńZaciekawiła mnie ta czekolada:)
OdpowiedzUsuńNie jest to może 'must try', ale pluć się nią nie pluje ;D
UsuńO nie, nie, tylko nie galaretki! I nie w takiej czekoladzie. :> Tak, muszę sobie powybrzydzać, nie mogłabym inaczej, alee... w sumie fajnie wygląda ta rozgryziona kostka.
OdpowiedzUsuńKiedy to nie są tak do końca galaretki.. Ej, czekolada lepsza od Milki, Wedla itp. razem wzię... Kogo ja próbuję przekonać, dla Ciebie to żaden argument xD
UsuńWiem, hehe.
Może nie do końca galaretki, ale... mi czasem wystarczy tylko skojarzenie z galaretką. :P
UsuńKwadratowa Dairy Milk? :O Ale to tak jakby zaprzeczenie jej! Chociaż co ja tam wiem, skoro moja przygoda z tą marką jeszcze się nie zaczęła. Aaa, już widzę, że tak ją połamałaś. Wybacz, mój błąd.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o takim deserze (?), ale nie przypomniało mi się, aby w Narnii to było. Ale skoro tak twierdzisz, to coś w tym musi być.