Tak, może przesadzam, przynajmniej na pierwszy rzut oka, ale spotykam się z czymś takim już enty raz i jestem prawie pewna, który z domowników to robi - przez co jeszcze większy szlag mnie trafia.
*przyznajcie, że też tak robiliście :P
Cortina, lód który niby od dłuższego czasu mnie ciekawił, ale jakoś nigdy nie zebrałam się, żeby go kupić. Jednak będąc na stacji i stwierdzając, że w lodówce nie ma nic ciekawszego, sięgnęłam po wyrób od Nestle bez żalu, a nawet z pewną ciekawością. Rozpakowywanie w samochodzie, szybkie zdjęcie i szamiemy, bo będąc mną, ufajdanie wszystkiego naokoło naprawdę nie jest trudne.
Najpierw dowiedzmy się, co dokładnie skrywa opakowanie: Lody waniliowe z sosem o smaku czekoladowym (16,5%), oblane czekoladą mleczną "couverture" (25,2%) z prażonymi siekanymi orzechami ziemnymi (2,6%). Okej, przejdźmy do pierwszej nieścisłości kryjącej się za tym opisem: wanilii to te lody na oczy nie widziały. Nazwałabym je po prostu.. słodkimi, bo do śmietankowych także im daleko. Brak w nich jakiejkolwiek gładkości czy kremowości, bardziej smakują jak zamrożone mleko wymieszane z wodą. Okrywająca je czekolada jest śmiesznej grubości, powiedziałabym, że przynajmniej trzy razy chudszej niż polewa z lidlowej podróbki Magnuma. Łamie się z łatwością, szybko się rozpuszcza i nie pozostawia po sobie właściwie żadnego śladu. W smaku, ponownie - jest słodko, trochę tłustawo, kakao nawet nie pomacha nam na pożegnanie, bo zwyczajnie go tam nie ma. Zatopione w środku kawałki orzeszków są w ilości tak symbolicznej, że od czasu do czasu coś tam pod zębem chrupie, ale do wrażeń smakowych nie wnosi nic nowego.
(Przez me gapiostwo zapomniałam zrobić zdjęcia na którym widać nadzienie, wybaczcie :P)
Rdzeniem loda jest czekoladowy sos i gdy w końcu się do niego dokopuję, to on zaczyna grać pierwsze skrzypce: w zapachu czuć leciutko alkohol, ale na tyle lekko, że mi to nie przeszkadza, za to nasuwa skojarzenie z truflami. W porównaniu do reszty jest mało słodki, mocno czekoladowy; pierwszy i jedyny wyrazisty element w tej układance. Nadaje całości choć odrobinę charakteru i sprawia, że bez obrzydzenia kończę loda.
Cortina czaruje nas opakowaniem, pięknym opisem zachęca do kupna, jednak nie daje nic w zamian. Prawie nic, sos był naprawdę niezły, jednak gdyby nie on, nawet nie wiem, czy zjadłabym loda w całości. Chociaż może by mi się udało, bo w swojej konsystencji i ilości dodatków jest tak ubogi, że równie dobrze można przegapić fakt, że już się go zjadło.
Ocena: 5/10
Cena: 4zł, stacja.. jakaś tam
Polecam: hmm, jeśli ktoś ma ochotę na loda, ale jest bardzo najedzony, spokojnie może po Cortinę sięgnąć - nawet nie zauważy, kiedy ją wszamie :P
Jesteśmy zgodne, co do oceny, u mnie również motywuje ją: cienka polewa (miłośniczka Magnumów nie może takiej lubić), wielkość loda, jakość i porównanie z innymi smakami. Zgodzę się, że to mleko z wodą, a nie lody, na dodatek bez wyrazu. Wersja toffi jest równie do dupy, tylko tiramisu daje radę, choć szału nie ma.
OdpowiedzUsuńSkoro tak mówisz, to może w daleeekiej przyszłości sięgnę po tiramisu :P Np. jak nie będzie nic innego i zostanie mi albo Cortina, albo klasyczny Big Milk xD
UsuńNie za bardzo ciekawią nas lody na patyku, więc pewnie po tego loda nigdy nie sięgniemy :P
OdpowiedzUsuńA co do dzielenia się (czy raczej brania czegoś bez pytania) to mamy identyczne zdanie jak Ty. Jak jeszcze brat z nami mieszkał to bardzo często miałyśmy identyczne sytuacje i można było krzyczeć i się wydzierać ale następnym razem i tak zrobi to samo :P Także znamy ten ból ;) Doszło nawet do tego stopnia, że swoje jedzenie trzymałyśmy w podpisanych workach to wtedy brat już nie miał wymówki, że nie wiedział, że to było nasze ;P
Podpisanie to chyba najlepsza opcja, ja zwykle trzymam swoje rzeczy w szufladzie w lodówce, ale obecnie pęka w szwach i czekolada się nie zmieściła:c
UsuńZnam ten ból posiadania rodzeństwa o zbyt dużym apetycie i małej świadomości własności... Współczucia. Ja zawsze robiłam różne dziwne machinacje i schowki :P
OdpowiedzUsuńTaka prawda, że mając rodzeństwo trzeba ciągle być czujnym i kombinować :P
UsuńDobrze, że nikt nie rusza mojej Magicznej Szuflady ;). Za to kiedyś teściowa ze szwagierką zabrały się za piwo mojego męża... Ból był o tyle większy, że nie zasmakowało im i po dosłodzeniu (!) resztę wylały :p. A piwo kosztowało niemało...
OdpowiedzUsuńCortina w dzieciństwa była dla mnie jednym z lodowych ideałów. Dziś nie mam pojęcia, dlaczego tak było...
Wyobrażam sobie, że dla rozsmakowanego piwosza to musiał być duży ból :0 Pewnie tego typu jaki ja czuję, gdy widzę brata zjadającego czekoladę w dwie minuty :P Profanacja, przecież nią trzeba się rozkoszować!
UsuńCo do Cortiny to jestem zdziwiona, byłam przekonana że została wprowadzona niedawno.. Pewnie jej nie zauważałam, bo większość życia byłam wpatrzona w Zappy :D
Wyjątkowo popsuły się te lody, niestety...kiedyś to był luksus.
OdpowiedzUsuńWłaśnie, co do psucia się to muszę spróbować Noggerów, pamiętam że kiedyś były to moje ulubione lody:D A teraz boję się, że będą podobne do Cortiny Toffi, bo części składowe mają w zasadzie takie same :P
UsuńKiedyś to chyba jadłam... Hmm..
OdpowiedzUsuńAle wracając. Nie lubię wodnistych lodów - dla mnie są totalnie bezsensownym produktem. Sama mogę sobie mleko zamrozić ;) Polewa jak polewa, to nie jest moja ulubiona część loda.. A środek. No właśnie tylko to cudeńko kojarzę z mojej konsumpcji. Pamiętam że to było coś wybitego jak na to ustrojstwo :)
Prawda, jedyny sensowny element tego loda. Cała reszta boli, zwłaszcza w tej cenie :<
Usuń