sobota, 29 sierpnia 2015

Orion, Margot Artemis

Dla odmiany od czekolad i lodów, prezentuję dzisiaj,  jakże egzotycznie i wakacyjnie wyglądający, baton firmy Orion. Słyszałam o nim już wcześnie i byłam go niezmiernie ciekawa, no bo halo, soja w słodyczach? Po czesku nazywany jest sojova tycinka, cieszy oko logiem producenta i dużym wyborem smaków. No właśnie, mając przed sobą tyle rodzajów, okazałam się totalnym łosiem i wzięłam wariant z kokosem i.. ponczem. Ja i alkohol w słodyczach? Brawo Zofia, brawo.


Na (nie)miłe powitanie dostałam w twarz nos aromatem procentów. O ile takie wiśnie w czekoladzie pachną dla mnie znośnie, to ten zapach jest po prostu straszny. Ostry, duszący, twarzwykrzywiający.
Marszczę się jeszcze bardziej, gdy odkrywam, że oblewająca baton czekolada przesiąknęła nim po całości; oprócz tego jest ziemista i.. no, tyle. Nie smakuje kakaem, nie smakuje mlekiem, nie smakuje niczym.

 

Z narastającym niesmakiem zabieram się za jasną część nadzienia. Pierwsze co czuję, to słodka jak ta lala słodycz. Przez konsystencję, która przypomina mi mokry piasek mam wrażenie, jakbym jadła pozlepiane grudki cukru. Zakładałam, że ta warstwa będzie kokosowa, ale obiecanego orzecha ani widu, ani słychu.  Rozcieram ją między zębami, doszukuję się jakiegokolwiek smaku, ale tu po prostu nic więcej nie czuć. Inaczej sprawia przedstawia się z częścią różową: tekstura pozostaje ta sama, zasładzające do granic błoto, ale tym razem z chamskim posmakiem alkoholu. I tak, jestem jeszcze dzieckiem i mam dziecięce podniebienie, zwykłe piwa czy wytrawne wina nie są dla mnie, ale jestem pewna, że żadnemu smakoszowi dobrych trunków to po prostu nie zasmakuje. Jak wyczytałam, poncz to mieszanka alkoholu z owocami, sokiem, herbatą i cukrem. Dam sobie rękę uciąć, że Artemis pod żadnym względem nie ma z ponczem nic wspólnego. Po zjedzeniu zostawia do tego w buzi okropny, gorzki posmak, taki trochę chemiczny. Ta goryczka skojarzyła mi się z Nospą, z tym okropnym uczuciem gdy tabletka przyklei się do języka i zanim ją połkniesz, zdąży się odrobinę rozpuścić.
Fuj przez duże F.

Ten batonik był pierwszym czeskim słodyczem, który mnie tak obrzydził. Pierw żałowałam, a teraz się cieszę że poza nim kupowałam tylko wyroby stricte czekoladowe. Przede mną jeszcze Studentska (czyli pewniak) i batonik Kastany z gorzkiej czekolady (powinno być dobrze). Póki co, żal i pogarda dla Oriona.
Ocena: 2/10
Cena: ok. 1 euro
Polecam: ... haha, nie. :/

18 komentarzy:

  1. Już opakowanie mi się nie podoba, przez nie nawet bym nie spojrzała pod kątem kupna ;) Ja też nie przepadam za alkoholem w słodyczach, ale trufle są przepyszne :D Tekstura batona na zdjęciu wygląda fajnie i już to mi się podoba. Szkoda, że smak tak leży, chociaż może to i dobrze, nie będę żałować, że go nie kupię :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no trufle są ok. Wiśnie w czekoladzie też przeżyję. Kurczę, czemu ten baton musiał być tak zły?! :c

      Usuń
  2. Prawie rastabaton, soreczki ale tak skojarzyła mi się ta moc barw :)
    Popatrzyłam, kurcze. Orion? Będzie smacznie! A tu klapa goździk. Przeczytałam o alkoholowej nucie - ooo ja, to takie moje. Ale czytam o tej czekoladzie.. O tym piachu.. O fue. :(
    Przykro mi że musiałaś to jeść!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mi z wyglądu baton bardzo się spodobał ;) Szkoda że to jego jedyna pozytywna cecha :')

      Usuń
  3. Jak byłam w Czechach to miałam do wyboru tylko wersję podstawową i tę co prezentujesz. Wzięłam tę pierwszą (wydawała się bezpieczniejsza) i czeka w szafce w kolejce. Ciekawe jak mi posmakuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pewna że nie będzie tak zła, jeśli nie dodali tam alkoholu. Ale czy dobra.. Mam wątpliwości :P

      Usuń
  4. O matko, też pewnie nadziałybyśmy się na ten alkohol.... Kokos kusi ale jak widać nie wszystko udźwignie :/ No i to skojarzenie na koniec z tabletką to już totalna porażka :/ Szkoda, że taki niewypał...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko przyszło skojarzenie z nospą, to był definitywny koniec tego batona :P

      Usuń
  5. Haha, wiele o nim czytałam! To wielka porażka smakowa i cieszę się, że unikałam go w sklepie jak ognia :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Potwierdzam, jest obrzydliwe! Ale kojarzy mi się z wyprawami w słowackie góry, więc mimo smakowych katuszy wspominam całkiem miło xD
    A o Kastany możesz być spokojna, da się zjeść bez cierpienia :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah no ja niestety jadłam Margota w pensjonacie po kolacji, więc górskie widoki nie zdołały mi "osłodzić" tego paskudztwa ;D
      Jeeej to już się tak nie boję :P Ale i tak wymagania są.

      Usuń
  7. Dziwny ten twór ,ale cóż nie wszystko musi być pyszne :) a czekolad Studenckich ja akurat nie lubie to i po Orionie się spodziewam się cudów:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie potrafię to zrozumieć, u mnie na wysoką ocenę Studentskiej ma wpływ też sentyment ;)

      Usuń
  8. Nie wygląda źle, ale co innego widać. ;-;
    W każdym razie po takiej recenzji zachęcona nie jestem..
    Czekolady o której wspomniałaś nawet jeszcze nie próbowałam, pomimo tego, że widziałam ją wiele razy. A co do batona z gorzką czekoladą - musi, na pewno będzie dobry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jadłaś Studentskiej? :0 Ciekawa jestem, jakby ci smakowała ;)
      A w batonie pokładam wielkie nadzieje!

      Usuń
  9. Ale jazda, ktoś celowo tak opisuje batonik. Ja Orionem Margot się zażeram, jest pyszny, wilgotny, po prostu boski!!! Zapewne to konkurencyjna firma tak oczernia pyszotkę. Owszem, Studenckie czekolady są smaczne, ale Margot Orion jest po prostu inny. co nie znaczy, że zły.

    OdpowiedzUsuń
  10. To jest trochę tak, że albo się sojove tycinki lubi, albo nienawidzi. Ja uwielbiam, bo lubię takie zastawienie smaku, a tycinki w smaku są kokosowo-rumowe o konsystencji podobne do marcepanu. I tak jak poprzednik wspominał Margot z Orionu jest mniammmmm :) Inną prawdą jest natomiast to, że to niestety to sam cukier, granulat sojowy i tłuszcz palmowy, ale od czasu do czasu można sobie pozwolić na takie szaleństwo.

    OdpowiedzUsuń