Jak to Zofia wybrała sobie sama prezent gwiazdkowy, wrzucając go mamie ukradkiem do koszyka: "Jak chcesz, to powiedz Mikołajowi, że kiedyś chciałam takiej spróbować.. Bo wiesz, to jest surowa czekolada, co znaczy tyle że.." - tej drugiej części zapewne już nie słuchała, ale nieważne, liczy się rezultat. A Cocoe (?) na święta dostałam :D
Tabliczka jest, jak na mój gust, prześliczna. Na każdej z ośmiu (nie tak małych) kosteczek wytłoczono słowo Cocoa. Zaciągnęłam się mocno jej zapachem i aż mnie zakręciło w nosie. Aromat świeżo zmielonej kawy i ziarenek kakao, pyszna mieszanka.
Łamiąc czekoladę na kostki trzeba włożyć w to trochę siły, jest ona naprawdę twarda. Według procentowej zawartości kakao (55%) można by zaliczyć ją pod deserówkę (?), ale w praktyce ani zapach, ani smak się z taką nie pokrywa.
W pierwszym kontakcie z czekoladą bardzo zaskoczyła mnie jej struktura. Jest pylista, ale w taki sposób, że przypomina pokryty kurzem przedmiot. Wiem, że nie brzmi to najsmaczniej, ale dzięki temu rozpuszcza się stopniowo i ułatwia wczucie się w smak. A ten jest równie intrygujący, bo od pierwszej chwili kwaśny w sposób typowo nabiałowy. Jak dobrze schłodzony kefir czy maślanka? To wrażenie najpierw mnie odrzuciło, ale okazało się, że dość szybko znika, albo raczej: odsuwa, robiąc miejsce dla innych smaków.
Zgodnie z obietnicą producentów, kolejno pojawiła się nuta kawy, ale takiej, jakiej w życiu jeszcze nie piłam. Nie było to mocne, czarne espresso ani delikatne, mleczne cappucino. To tak jakby zamknąć unoszące się w kawiarni opary i zamarynować (?) w nich czekoladę. Wiecie, skoro do domowego użytku można kupić aromat dymu wędzarniczego, to moje wyobrażenie, niezaprzeczalnie smaczniejsze, nie wydaje się aż tak abstrakcyjne. ;)
Skład Cocoa jasno mówi, że w środku tabliczki umieszczono także białą morwę i migdały. Tą pierwszą w postaci suszonych owoców bardzo lubię i przy drugiej czy trzeciej kostce z radością odnalazłam jej smak. Charakterystyczny, bo słodko-gorzki, dla wielbicieli na pewno wyczuwalny. Niestety migdałów nie odnotowałam, a po cichu liczyłam, że będą w zauważalnych i konkretnie chrupiących kawałkach.
Słodzidło, jakie zastosowano do produkcji tej czekolady, to obcy mi jak dotychczas cukier z kwiatu palmy kokosowej. Brzmi egzotycznie, a w smaku jest trudniejszy do wyodrębnienia niż jakikolwiek inny słodzik: ma delikatną, karmelową nutę, a jego słodycz służy głównie do przełamania innych, mocniejszych aromatów. Trudno mi go dokładniej scharakteryzować, myślę, że najlepiej spróbować go samemu.
Zbierając do kupy te wszystkie elementy o których opisałam, otrzymujemy niezwykle delikatną, a zarazem bardzo aromatyczną tabliczkę. Soczystą i pełną smaku. W odpowiedni sposób tłustawą i przez to, koniec końców, również aksamitną - mimo swej kurzastej natury. ;)
Nie znalazłam w niej żadnych wad, może jedynie brak migdałów spowodował maleńki zawód. Jej kawowość jest bardzo ciekawa i nietypowa, ciężko mi ją porównać choćby z kawowym Dolfinem. Ze względu na cenę i wyjątkowość, myślę, że prawie maksymalna ocena będzie odpowiednia.
Ocena: 9/10
Cena: 10,99zł
Kiedy robiłyśmy zamówienie przez internet to właśnie tylko tej tabliczki nie kupiłyśmy ze względu na cappuccino :P Choć morwa kusiła i to bardzo ;) Ale mamy inne wersje także nie będziemy wielkiego rabanu robić :D
OdpowiedzUsuńMacie inne smaki? Super, czekam na recenzję :D
Usuńmarzę o spróbowaniu słodkości o surowym składzie. Podejrzewam, że mogą mi nie posmakować, ale to silniejsze marzenie ode mnie ^^
OdpowiedzUsuńPrezenty od mikołaja... ja chce święta xDD
Na bank by ci zasmakowała c: Ej, czasami można się szarpnąć, albo zagrać rodzinie na uczuciach i wyprosić :D
Usuńhahaha oj kochana gdybym była asertywniejsza :)
UsuńBardzo miło ją wspominam! http://theobrominum-overdose.blogspot.com/2013/09/surovital-ciemna-surowa-z-migdaami-biaa.html
OdpowiedzUsuńO, nawet nie wpadłam na to żeby wyszukać ją po nazwie firmy :P. Chciałam porównać nasze odczucia, a tu klops, nie ma Cocoa w tagach xD
UsuńJakoś przywykłam do posługiwania się nazwą firmy.
UsuńPo Pacari myślałem, że ich surowa czekolada też będzie cierpkawa, ale jest delikatniejsza niż Pacari i naprawdę niezła. Na razie próbowałem surowej i z goji (świetna, chyba czekolady Surovital są najlepsze z dodatkami), ale one miały więceh kakao (70% i 65%). Surovitalowa morwa, wiśnia z acai i orzechy pekan czekają na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę wszystkich tabliczek z kolekcji, z chęcią spróbowałabym którejś wyżej procentowej :>
UsuńMnie z tych surowych czekolad kusi wersja z pecanami, ale jakoś nie mogę się przemóc i wydać na takie maleństwo tak ogromną sumę :( Mikołajowi o niej mówiła, ale uznał, że wydziwiam i dostałam zamiast tego słoik masła orzechowego (też dobre!♥) :D
OdpowiedzUsuńMikołaj wie co dobre :DD
UsuńMuszę ją spróbować, mimo że pekany w wersji z nimi troszeczkę mi wydźwięk samej czekolady zaburzały. Morwę też bardzo lubię, ale nigdy nie jadłam jej w połączeniu z czekoladą.
OdpowiedzUsuńPS W związku z tamtym Lindt'em, jakby udało Ci się go dorwać, podaję maila na dogadanie szczegółów. :3 sergeantkhymczak@gmail.com
A ja właśnie żałowałam że migdałów nie było w kawałkach, ciekawe, czy też bym je tak odebrała :P
UsuńKusicie tym Surovitalem, kusicie. Muszę w końcu kupić jakąś tabliczkę, bo opinia jak najbardziej zachęca.
OdpowiedzUsuńA zaczęło się od kuszenia Zotterami.. :D
UsuńPrawda Czoko? Wszędzie tylko naturalne czekolady czy te z wyższej półki. ;p
UsuńBo takie są najlepsze :>
UsuńJak jeść czekoladę to właśnie taką :) Znam i lubię :)
OdpowiedzUsuńCiężko się nie zgodzić :)
UsuńCocoa to r. nijaki, a nie żeński - tak samo jak polskie "kakao". Dostajesz od kogoś kakao czy kakae? :)
OdpowiedzUsuńJadłam tylko nieszczęsne goji z tej firmy, ale że owoców nie lubię... wiadomo. Tabliczkową wersję zjadłabym z wielką chęcią.