niedziela, 20 grudnia 2015

Belgian, 72% Dark chocolate with cocoa nibs

Los uśmiecha się do mnie częściej niż bym sobie wyobrażała. Dzięki łaskawości mojej mamy miałam okazję zapoznać się z kolejną czekoladową firmą i tym razem padło na Belgian. Ich opakowania są dość minimalistyczne: zawsze białe z jedną kolorową wstęgą. W tym wypadku jest ona ciemnozielona, co bardzo wpadło w mój gust. Za grafikę plus, jak natomiast sprawdzi się czekolada?


W zapachu czułam intensywne kakao, konkretne, ale przy tym jakieś takie banalne.


Czekolada jest dość twarda i chrupiąca. Gdy się rozpuszcza, faktycznie pierwsze co do nas dobiega to kakao w proszku. Dosłownie, takie zbite Deco Moreno.
Wewnątrz są kawałki chrupiących kakowych nibsów, które są gorzkie - to po pierwsze - ale wydają się lekko "przeleżałe". Szczerze nie są niczym wyjątkowym, fajnie że dają efekt chrupania, ale poza tym kojarzą mi się ze zwietrzałymi ziarenkami kawy (zdarzyło mi się próbować).


Dopiero gryząc całość i nie rozkładając na czynniki pierwsze, z czekolady uwalnia się pewna słodycz. I gdy to się dzieje dochodzę do dziwnej konkluzji: z jednej strony ta tabliczka jest gorzka od pierwszej chwili, ale że przypomina zbite "przemysłowe" kakao, ta gorycz wydaje się równocześnie płaska i.. nijaka. Nie daje kopa w buzi, nie wprawia w zachwyt czy skrajny niesmak. Po prostu jest i jak wydaje mi się, świadczy o przeciętnej jakości czekolady.
Po jedzeniu na wargach zostaje kakaowy pył i.. niedosyt.

Ta czekolada nie była niesmaczna, zakwalifikowałabym ją do dobrych, ale mimo to nie wryła mi się w pamięć nawet na milimetr. Pomimo, że pisałam tą notkę parę dni temu, już zdążyłam o niej zapomnieć i zleciała mi na dół. Podobnie z myślą o tej czekoladzie.
Ocena: 6/10
Cena: who knows

Po ocenie wyszłoby, że jest dla mnie gorsza od Milki, ale to tak nie działa, ja po prostu oczekuję od droższych i "prawdziwszych" tabliczek więcej niż od tych tanich i słodkich.

16 komentarzy:

  1. Nigdy nie jadłam nic od tej firmy, ale słyszałam, że ich wyroby tyłka nie urywają ;) Sama sobie nie kupię, ale jak dostanę to nie pogardzę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym dostać mogła bo skąpiec ze mnie straszliwy :D

      Usuń
  2. U nas o tym czasie wylądowałaby w nadzieniu do makowca :D Tylko takie, które naprawdę je się z ochotą zostają do końca zjedzone bez niczego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekolada w makowcu?! To niebo na ziemi czy jak? :D

      Usuń
    2. Gorzka czekolada w słodkiej masie makowej to absolutny hit! Koniecznie spróbuj :D W piekarniku się tak genialnie rozpuści :D

      Usuń
  3. Dobra zawartość kakao, ale czekolady jakoś nigdy na oczy nie widziałam. ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli masz u siebie Almę, to tam na pewno będą. Jeśli nie - nie żałuj ;)

      Usuń
  4. hmmm... napisałabym coś mądrego, ale nie mam nic na języku, więc napiszę... lubię czekoladę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz.. Ja też lubię czekoladę :D

      Usuń
    2. kurde, co za zbieg okoliczności, myślałam, że jestem fenomenem w tej sprawie :D
      Oby i moja mama była w tym roku łaskawa jak Twoja :)

      Usuń
  5. Opakowanie dla mnie takie sobie, a kostki to już w ogóle zło. Paski = taniość :P Chyba nie moje klimaty, więc jestem uprzedzona. Muszę powoli zmieniać zdanie, bo za niedługo przyjdzie mi się zmierzyć z paroma takimi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wczoraj widziałam je w Almie - nawet nie podeszłam się z nimi przywitać - taki masz wpływ ;]

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ja nie cierpię nijakich słodyczy! Mam tej firmy tabliczkę z zieloną herbatą i w sumie... już się boję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, nawet nie wiedziałam że taką mają. Ale że ostatnio próbuję miniaturek Dolfina i już tą z herbatą jadłam, w ogóle mnie ten dodatek nie przekonuje. Tamta też była dość nijaka :/

      Usuń