czwartek, 31 grudnia 2015

Dolfin: Mleczna, Ciemna z earl grey, Ciemna z lawendą

Rozpoczynając Nowy Rok na blogu chciałam to zrobić z pompą, więc i z wyższej jakości produktem, coby dobrze zarokować sobie na resztę miesięcy :D Do tego zadania wybrałam miniaturki Dolfina, których degustację zakończyłam wraz z końcem grudnia i efekty przedstawię wam w czterech częściach. Żeby jednak nie było monotematycznie, zbiorcze recenzje będę przeplatać innymi - mam nadzieję, że wszystkim taki system przypadnie do gustu^^. Z miejsca też chciałabym was prosić o szczerą opinię, czy mielibyście chęć czytać wpisy co dwa dni, czy pozostać przy systemie trzydniowym? Zrobiła mi się kolejka i chcę ją zredukować, ale też nie chciałabym rzucać wpisów za często, jeśli nie wszyscy mieliby ochotę je czytać ;)
Dobra, koniec spraw technicznych, zacznijmy naszą słodką, delfiniastą przygodę!



Na pierwszy ogień poszła (nie?)zwykła mleczna.



Zaczęłam jak zwykle od testu niuchania i od razu zostałam przed Dolfina zaskoczona: do mojego nosa dobiegł zapach przyprawy, podobny, jak pamiętam, do tego z Hot Masala, tyle, że trochę słabszy. Zaraz, wait, przecież to wariant mleczny, bez żadnych udziwnień.. Ciekawe.


Jako że element jest tylko jeden, smakowanie powinno pójść łatwo, nie? Czekolada jest mocno mleczna i wyrazista w smaku nawet przy tej grubości. W sumie żałuję, że nie była grubsza, wyobrażam sobie, że wspaniale zaklejałaby buzię. Jednocześnie nie jestem pewna, czy nie okazałaby się wtedy za słodka, gdyż cukru było w niej więcej niż się spodziewałam (ale jeszcze nie za dużo).

Pomijając przyjemny, pozbawiony goryczki smak kakao, równie wyraźnie (jeśli nie wyraźniej) czułam jakąś ostrawą nutę, jak wcześniej wspomniałam, przyprawową. Wanilia? Nie wiem.Ta nutka pikantności jest dla mnie niezrozumiała, ale muszę przyznać, że idealnie wpasowała się w panujący wtedy klimat ;)

No i cóż, ocenianie po tak małej ilość jest trudniejsze niż myślałam. Miałam do dyspozycji dwie kosteczki, a czuję że mogłabym ich zjeść 10 razy tyle. Moja ocena może być trochę nieadekwatna do faktycznego smaku, daje ją na zasadzie "mi się wydaje".
Ocena: 7.5/10

Jako drugą wybrałam ciemną z earl grey, na ogół słyszałam o niej niezbyt pochlebne opinie i byłam ciekawa, jak mają się one do rzeczywistości.


Pachnie podobnie "pikantnie" co mleczna, ofc. z wyraźniejszą nutą kakao.


Najpierw leniwie wyłania się smak kakao. Dobry, z typową goryczką i cieniem kawowego posmaku. W przeciwieństwie do wcześniej jedzonej mlecznej, jej grubość wydaje mi się idealna.
Kostka rozpuszczając się zostawia po sobie szorstkie drobinki. Są one lekko gorzkawe, a teksturą przypominają mi właśnie zaschnięte liście herbaty. Ale czy smakują herbatą? Niestety, chociaż formą od razu się z nią kojarzą, to smakiem nie wnoszą prawie nic. Jeśli jedząc czekoladę poczułąbym Earl Grey'a, byłaby to raczej siła sugestii.
Czekoladka dobra, ale zupełnie niezgodna z nazwą.
Ocena: 7-/10

Na końcu przyszedł czas na równie tajemniczą, ciemną z lawendą.



Oczekując co najmniej zapachu łąki z okresu kwitnącego lata zbliżyłam nos i.. Szlag by to. Wszystkie czekoladki pachną dla mnie tak samo, albo mój węch już szwankuje. Znaczy jest ostatnio trochę przytłumiony, ale to już  przesada.


Chrupie pod naporem zębów, wydając  przy tym dźwięk łamanej plakietki.

Baza specjalnie nie różniła się od tej z Earl Grey, przejdę więc może do dodatku lawendy.
Jej drobinki ukryte w środku są 'w dotyku' papierowo-kartonowe i.. Bleh, gorzkie! Gorzkie, gorzkie, gorzkie. Czy może chociaż szlachetnie gorzkie? Lawendowo gorzkie? Mogę mieć plebskie kubki smakowe, bo ani przez chwilę tak nie pomyślałam. Nawet nie umiem ich smaku do niczego porównać, wiem tylko, że były niedobre. Może stare? Data ważności zbliża się ku końcowi, ale jeszcze go nie osiągnęła.

Gdy gryzłam kostkę całościowo i szybko, przykry smak wiórków nie był tak wyczuwalny. Od biedy można go było uznać ze część czekolady.

Ogólnie nie wiedziałam czego się spodziewać, dotąd nie jadłam nigdy czekolady z lawendą i szczerze? Więcej takiej szukać nie będę.
Ocena: 6-/10

Jak widzicie, początek mojej przygody z miniaturkami Dolfina nie był fenomenalny, ale zdradzę wam, że potem było już lepiej ;) See ya!

19 komentarzy:

  1. A my najbardziej byśmy się nakręciły na ciemną kosteczkę, szkoda, że nie do końca była taka jaka być miała. Ale i tak byśmy chętnie ją spróbowały. Za to tej z lawendą nie chciałybyśmy za żadne skarby, lawenda to zło :P
    Według nas im więcej recenzji tym lepiej ;) Byleby Tobie to odpowiadało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam strasznie ciekawa tej lawendy, a także czekoladki z anyżem którą dostałam od koleżanki (z innego zestawu Dolfina). Oba przypadki okazały się klapą xd
      Huhu cieszy mnie to, dzięki :)

      Usuń
  2. Z czekoladami Dolfin nigdy nie miałam do czynienia i powiem szczerze, że jakoś mi się nie spieszy by to zmienić |:DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie nie, tylko nie zrażaj się po tym poście, Hot Masala i mleczna z karmelem są booskie! :D

      Usuń
  3. No i nie poczekała... :( Za to już widzę, że mamy lekko inne smaki, więc git.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to dopsz, nie będzie nudno :> Chociaż jeśli zjedziesz moje dwa faworyty.. Wtedy poleje się krew :D
      Twój grafik pewnie przewiduje je za miesiąc/dwa conajmniej, c'nie? xD

      Usuń
    2. Myślałam, że razem wstawicie... Szkoda. Na niczym innym mi nie zależało. Bo te czekolady mnie nie kuszą, ale porównanie Waszych rozbieżnych opinii to już byłoby coś. Wstawiaj jak Ci wygodnie, dostosujemy się.

      Usuń
    3. Szpilka, przecież zawsze można sobie wrócić i porównać :).

      Usuń
    4. Kaczucho, owszem, u mnie najwcześniej w lutym, bo do końca stycznia już wszystko obstawione (to trochę przerażające :P).

      Usuń
    5. theobrominym-overdose? Ja? Ha! Uwierz mi, że nie xDD Mam tak pozaładowane zakładki linkami książek do bibliografi, artykułami, opracowaniami do licencjatu, że po każdej zakładce mogę otworzyć teraz raptem jednej czy dwóch xDD A jak nie to zaraz wszystko mi się zamyka i modlę się by przywrócić poprzednią sesję. A przeglądarek mam 3 :D

      Usuń
    6. Olga, a u mnie do końca stycznia też wszystko obstawione... To znaczy, czekolady pozjadane, tylko jeszcze recenzje trzeba napisać :P. Wszystkie styczniowe wieczory z głowy :P

      Usuń
    7. Zważywszy na panujące syberyjskie temperatury, takie wieczory nie brzmią wcale źle :D Do tego ciepła herbatka i kolejna czekolada w dłoń.. I koło się zamyka..xd

      Usuń
    8. O nie, Prawdziwa Czekolada po długim dniu pracy - zdecydowanie nie dla mnie. Muszę mieć święty spokój w wolny dzień na degustację.

      Usuń
    9. Coś w tym jest, po męczących dniach też wolę prostsze przyjemności. W ogóle gdy wracam późno wolę sięgnąć po coś sprawdzonego, zwłaszcza gdy jest za ciemno na robienie zdjęć xD

      Usuń
  4. Te czekolady podobno są na prawdę smaczne, ale za nic w świecie nie do nich przekonać...wydają mi się jakieś take kiczowate z wyglądu i kompletnie nie kuszą :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nadejdzie ten dzień, że się przekonasz (albo naciągniesz kogoś na zakup xD) a ja do tego czasu ci je przedstawię żebyś mogła znaleźć swój wymarzony typ :D

      Usuń
  5. Uff, dobrze wiedzieć, że potem było już tylko lepiej :D. Mam wrażenie, że w Dolfin albo zbyt intensyfikują dodatki, albo ich skąpią. Po Zotterze z lawendą i orzechami laskowymi już chyba wszystko będzie dla mnie zbyt mało lawendowe :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy tych tabliczkach jestem tego prawie pewna, choć była jedna której intensywność jest dla mnie kwestią gustu :) Ale w porównaniu do Zottera pewnie wszystkie wypadają blado xD

      Usuń
    2. Wcale niepowiedziane - Zotter Zotterowi nierówny.

      Usuń