Włoskie czekoladki Baci - produkt wzbudzający nostalgię u mojej mamy, jedzącej je za każdym razem podczas wizyt w tym kraju. Dla mnie były one niczym więcej, jak przyprawiającym o ślinotok kawałkiem historii.. Do czasu aż z Włoch nie przyjechała ciocia, przywożąc je mamie na urodziny. Przepełniona radością wyprosiłam wtedy jedną, robiąc jej przy okazji okropnej jakości zdjęcia, po czym 2 miesiące później, na święta, postanowiłam kupić jej takie same. Wariantu 'najczerniejszego' nie było, brałam więc co dali - wersję ala deserową. Także i tą zostałam poczęstowana, dzięki czemu mogłam zrobić zestawienie i oba warianty wam przedstawić.
(Przepraszam, moje zdjęcie pudełka było paskudne i czekoladka też nie chciała się dać sfotografować)
Otoczka z czekolady jest naprawdę cudownie gorzka. A może lepiej powiedzieć: mocno kakaowa. Minimalnie tłusta i rozpływająca się. Naprawdę miałam wrażenie, jakbym jadła świeżo zmielone kakao, zbite minimalną ilością dobrej jakości tłuszczu. Po takim wstępie miałam ochotę tylko na więcej.
Nadzienie jest zauważalnie słodsze, choć oczywiście do 'typowo' słodkich nie należy. Wyraziście kakaowe, ale w odmienny od czekolady sposób - uładzono gorycz, zamiast niej można wyczuć orzechowy pierwiastek, który zbliżyłby smakowo Baci do znanych nam Michałków, gdyby nie chrupiące drobinki, które znalazłam w środku.. Pokruszone kakao! W chwili przegryzienia uwolniły swój gorzki smak, świeży i niepozostawiający wątpliwości co do jakości produktu. Wiecie, czasami się zdarza, że w podobny sposób dodawane są orzeszki czy ziarenka kawy i bywają one miałkie i nijakie..
Degustacja tej Baci (bo dzieliłam ją na części) była słodko-gorzką ambrozją dla podniebienia. Czy raczej powinnam napisać: gorzko-słodką? Wisienkę na torcie stanowi soczysty orzeszek laskowy.
Życzę wam, żebyście mieli okazję ich spróbować. To coś więcej niż "warto".
Ocena: 10/10
Powłoczka z drugiego rodzaju Baci zawiera w sobie dokładne 44,8% kakao. Korci mnie, żeby zaokrąglić to do 45%, ale wtedy wyglądałoby to bardziej pospolicie, a w końcu wyjątkowe są to czekoladki.
Czekolada błyskawicznie topi się na języku pozostawiając gęstą, kakaową i wzbogaconą goryczką masę. Jest gładka, tłustawa i głęboka w smaku, jedząc ją nabrałam ochoty wskoczyć do wanny wypełnionej po brzegi płynną czekoladą. Jest naprawdę przepyszna i jej samej mogłabym dać dziesiątkę.
Nadzienie jest równie przyjemnie tłustawe, a jego smak odzwierciedla pojęcie nugatu moich marzeń. Wzbogacony o kakao, intensywnie orzechowy i gładki krem - zapomnijcie o Nutelli, pozbędźcie się jej zapasów tu i teraz! Chrupkości dodają mu podprażone (?) kawałeczki orzechów, do których poza rozmiarem nie mam o co się przyczepić. Tak jak w Dark Intenso, także i tutaj czekoladkę koronuje już przyzwoitych rozmiarów orzeszek.
Całość jest po prostu bezbłędna, chociaż ja czerpałam radość ze zgryzania warstw po kolei. Chociaż nie przebiła wersji Intenso, od 44,8% procentowej Baci mogliby się uczyć wszyscy producenci pralinek (jak i samej czekolady).
Ocena: 9/10
Schodząc na ziemię, na zakończenie chciałabym wam dać cynka, że w Leclercu można dostać czekoladę Baci w tej drugiej wersji!! Kosztuje koło 13zł i według mnie to bardzo dobra cena, ktokolwiek spotka niech bierze i się nie zastanawia! :)
Chyba jadłam czekoladę Perugina, bo nazwa wydaję się znajoma. Baci też, więc prawdopodobnie sprawdzając stronę producenta natrafiłam na te czekoladki. Może powinnam sprawdzić na blogu, ale nie za bardzo mam na to ochotę ;) Kurcze, szkoda, że nie mam Leclercu, czekoladki wyglądają przepysznie, w odróżnieniu od tych najtańszych bombonier, które zazwyczaj widuje się w sklepie.
OdpowiedzUsuńAż poszukałam i trochę miażdżącą recenzję znalazłam xD Ale czekoladki to pierwsza klasa :)
UsuńCo tu dużo pisać, tak je przedstawiłaś, że tylko żałuję, że Leclerc daaleko :)
OdpowiedzUsuńCieszę się z takiego efektu, zwłaszcza patrząc na te masakryczne zdjęcia. :D
UsuńMam Leclerca całkiem niedaleko, ale nigdy nie robię tam zakupów. Może czas to zmienić? Recenzją tych czekoladek narobiłaś mi niezłego apetytu :)
OdpowiedzUsuńPolecam tą czekoladę - jeśli nie podkreśliłam, to tabliczka ;) - ale szkoda, że nie ma tam wersji 70%.. Bardzo by ci smakowała :D
UsuńWidziałam ostatnio w gdańskim Carefourze, ale nie kupiłam bo cena mnie przeraziła. Jak jest to chociaż troche podobne do Michałków to chce koniecznie spróbować.
OdpowiedzUsuńSą 1000 razy lepsze :D
UsuńO_____O a idz! To jest tak wspaniałe, że aż nie realne! :<
OdpowiedzUsuńWszystko jest możliwe, tyko musisz w to uwierzyć! Hahaha xD
Usuńnie... to jest za silne na moją wyobraźnię :D W Hannah Montane lata temu przestałam wierzyć, już nic nie jest takie samo ;)
UsuńAhaha pamiętam ten ból w sercu ;-; Miley come back <3
Usuńmwahahaha :* :)
UsuńBOOOOŻE Teraz nie będę mogła przez Ciebie spać! :<
OdpowiedzUsuńMuahahaha :D
UsuńChyba muszę Cię znielubić. Z drugiej strony, tłumaczę sobie, że to cukierki, a mnie cukierki nie podniecają. No dobra. Zapomnę o fakcie, że to Ty je jadłaś, a nie ja, i lubimy się dalej :D
OdpowiedzUsuńTam cukierki, praliny z prawdziwego zdarzenia! Do tego ten krem.. Ups, dobra, już się zamykam, nic nie było :D
UsuńLeclerc... nawet nie wiemy czy mamy gdzieś w okolicy ten sklep :P Ale by się zjadło taką pralinę lub czekoladę :D Pozostaje nam jednak wierzyć Tobie na słowo... :P
OdpowiedzUsuńSama nie wiedziałam aż zupełnym przypadkiem się tam nie znalazłam. Może też musicie poczekać na podobny przypadek? :D
UsuńNigdzie nie mam tego sklepu, trudno, może gdzieś kiedyś na niego trafię. :P
OdpowiedzUsuńTe czekoladki... WOW! Nie przepadam za taką formą słodyczy, ale... te bym zjadła z ochotą!
Oj zjadłabyś, szczególnie tą gorzką, gwarantuję :D
Usuń